niedziela, 2 maja 2010

Święto Flagi Narodowej

Wstaliśmy z poczuciem czekającej nas misji. Mianowicie należało zrobić zakupy grillowe. Piotrek był w pracy i to zadanie spadło na mnie. Dziarsko wsiadłem do swej Mazdy, a tu znowu kicha. Rozrusznik nędznie zakaszlał i jak wczoraj nie zapalił mieszanki paliwowej. Ręce mi opadły. Zabraliśmy kluczyki Magdzie i pojechaliśmy jej Peugeotem. Afula kupowała jedzenie, a ja zająłem się zaopatrzeniem w piwo.
Po powrocie czekało mnie zadanie rozpalenia grilla. Okazało się to wyzwaniem niełatwym, gdyż uparty węgiel nie chciał się zająć. Pewnie zwilgotniał przez zimę, gdyż był napoczęty w zeszłym roku i leżał całą zimę w garażu. Walczyłem z nim długo i jakoś tam udało się to mięso opiec. Do tego piwo i było dobrze. Dzień Flagi zleciał jak należy.

Brak komentarzy: