poniedziałek, 28 lipca 2008

Kraków blisko

Miniony weekend był bardzo upalny. Najpierw poszedłem z Asią na plaże miejską. Wypożyczyliśmy kajak i popływaliśmy po Jeziorze Krzywym. Po południu pojechałem na tenisa. Graliśmy we trzech: ja, Bartek i Maliniak. Wszyscy byliśmy jednak wyczerpani upałem i gra się nie kleiła. Z tego powodu odpuściliśmy sobie granie w niedzielę. Asia była zadowolona, bo twierdzi, że gram zdecydowanie za często.
Bartek i Maliniak chcą wystąpić w deblu w Memoriale Włodarczyka, który rozpoczyna się w czwartek na kortach Budowlanych przy ul. Radiowej. Wpisowe wynosi 100 złotych od osoby. Jest to turniej ogólnopolski, zatem obsada będzie na pewno bardzo silna. W singlu dziką kartę dostał najlepszy zawodnik naszego województwa, Mikołaj Borkowski. Turniej kończy się w niedzielę. Niestety, nie obejrzę decydującej jego fazy, bo wyjeżdżamy z Asią w sobotę rano do Krakowa. Chyba zabiorę ze sobą rakietę i poodbijam czasem na ściance. Jeśli taką znajdę w miarę blisko mieszkania Marka.
Wczoraj w końcu spotkałem się z Pawłem, który trzy tygodnie temu wrócił z pięcioletniego pobytu w Nowym Jorku. Poopowiadał trochę o pracy i o samym mieście. Mówił to samo, co ja o Anglii: pod względem finansowym jest nieporównywalnie lepiej niż w Polsce. Ale pieniądze to nie wszystko, o czym przekonują się kolejni emigranci.
Dzisiaj musiałem znowu wstać do pracy, niestety. Na duchu podtrzymuje mnie myśl, że będę tu tylko do piątku. Potem dwa tygodnie urlopu.
Ostatni już dzień wypełniam ewidencję czasu pracy. Nasze władze zleciły firmie zewnętrznej audyt w urzędzie. W związku z tym pracownicy tej firmy rozdali nam do wypełnienia formularze. Mamy w nich minuta po minucie odnotowywać codzienny zapis pracy. Robię to bardzo sumiennie, gdyż pragnę się pokazać z jak najlepszej strony. W końcu być urzędnikiem to zaszczyt niemały, a satysfakcja z pracy jaka! Chociaż Franz Kafka też był urzędnikiem i umarł na zapalenie płuc w wieku 40 lat. Mam zatem 6 lat na zmianę pracy.

poniedziałek, 21 lipca 2008

Z powrotem w pracy, niestety

Dzisiejszy dzień jest dniem fatalnym. Wróciłem do pracy po urlopie. Pocieszeniem jest to, że posiedzę tutaj dwa tygodnie i rozpoczynam kolejny urlop, ale póki co czuję się nieciekawie. Jak tylko wszedłem rano do pokoju biurowego od razu rzuciła mi się w oczy kartka z prośbą, żebym zajrzał do szuflady. Oczywiście najchętniej oddaliłbym się od niej na odległość minimum tysiąca lat świetlnych, ale nie mogłem. Chcąc nie chcąc po chwili miałem w rękach kartkę z informacją, że znowu coś jest nie tak z WPI, które przygotowywałem przed pójściem na urlop. Okazało się, że Aneta z Biura Strategii pilnie chce się ze mną skontaktować. Ponieważ jednak nie odwzajemniałem tej potrzeby, zignorowałem to. Nie minęła godzina, a już rozdzwonił się telefon na biurku. Pierwsze dwa połączenia były nieistotne, jednak już trzecie było tym, na które zdecydowanie nie czekałem. Aneta zamierzała wysłać mi faks z prośbą o dokonanie niezbędnych (oczywiście jej zdaniem) poprawek w Wieloletnich Planach Inwestycyjnych. Krokiem ociężałym powlokłem się do sekretariatu po faks. Już tam na mnie czekał, przeklęty. Po chwili ponownie zadzwoniła Aneta z pytaniem, czy wszystko mogę rozczytać. Na odczepnego potwierdziłem i wziąłem się do roboty. Na koniec wysłałem Mdokiem pismo do podpisu przez moje szefostwo. Okazało się jednak, że jest ono nieobecne z powodu spotkania w ratuszu. Moje pismo nie zostanie zatem bez zbędnej zwłoki wysłane do Biura Strategii. W związku z tym oczekuję kolejnego telefonu od koleżanki Anety.
Pogoda jest deszczowa, pasuje zatem do mojego nastroju. Dzisiaj odpoczywam od tenisa, nawet gdy się przejaśni po południu. Muszę w końcu zregenerować się po remoncie i weekendowym graniu.
W piątek odwiedzili nas Placki. Zostaliśmy wyciągnięci na Starówkę, chociaż byliśmy skonani przez prace remontowe i porządkowe w domu. Po powrocie trochę porzępoliłem z Plackiem na gitarze. Nawet nagrał nas na kamerę. Sądzę, że wyszło to bardzo średnio. Byłem zmęczony i nie włożyłem w to granie serca.

poniedziałek, 14 lipca 2008

Malowanie w pełni

Remont trwa. Mimo niego w sobotę po południu pojechaliśmy na ognisko na działkę Jowity. Zabrał się z nami Marek, który w piątek niespodzianie przyjechał z Mikołajem z Krakowa. Wróciliśmy w nocy o wpół do drugiej. W niedzielę wstałem po dziesiątej, pokręciłem się bez sensu i wziąłem się za naciąganie rakiety, w której naciąg pękł mi w czwartek. Byłem umówiony na grę na trzecią i miałem trochę czasu. Niestety, w czasie pracy pękł mi naciąg i musiałem wciągać go od nowa. To znacznie opóźniło wykonywane przeze mnie czynności. Przełożyłem granie na wpół do czwartej i ledwo się wyrobiłem. Grało mi się jednak ciężko. Czułem zmęczenie remontem, no i oczywiście imprezą. Mimo to grałem ponad trzy godziny. Co nawiedzenie, to nawiedzenie.
Dzisiaj zdążyłem położyć drugą warstwę farby na ścianę łazience. Zostało jeszcze malowanie sufitów w kuchni i dużym pokoju oraz ścian w tym ostatnim. A już za tydzień do pracy...

poniedziałek, 7 lipca 2008

Zbliża się remont

Wczoraj odbył się finał Wimbledonu. Skład tego meczu był taki, jaki miał być: Nadal - Federer. Hiszpan za swoim trzecim podejściem zdobył wreszcie upragniony tytuł na trawie. W zaciętym i przerywanym deszczem meczu pokonał Szwajcara 6:4, 6:4, 6:7, 6:7, 9:7. Po raz pierwszy od wielu lat ktoś wygrał w tym samym roku French Open i Wimbledon. Rafa, przy takiej grze, będzie głównym faworytem US Open. A Federer w tym roku ciągle jest bez zwycięstwa w turnieju wielkoszlemowym.
Weekend minął oczywiście również pod znakiem mojej własnej gry w tenisa. W sobotę grałem w parze ze Zdzichem przeciwko Bartkowi i Krzyśkowi. Przegraliśmy 6:0, 6:7, 2:6. Wczoraj z kolei byłem w parze z Władysławem. Graliśmy przeciwko tej samej parze. Przegraliśmy po zaciętym meczu 6:7, 7:6, 4:6. Dzisiaj kolejny mecz. Rakietą Babolata gra się świetnie. Jest duża kontrola nad piłką nawet przy bardzo silnych zagraniach. Czyli mogę grać to, co lubię najbardziej.
Poza tym Asia wymyśliła remont mieszkania, polegający na pomalowaniu ścian i sufitów plus doklejenie w łazience ozdobnego paska nad glazurą. Na razie kupujemy materiały. I tak na przykład dzisiaj byliśmy w Praktikerze oddać niepasujące kafelki. Zwrot został przyjęty. Właściwego zakupu dokonaliśmy w Wemie. A teraz, niestety, trzeba będzie wziąć się do roboty. Na początek czeka mnie szpachlowanie pęknięć na ścianach i sufitach. Brrrrrr!
Ostatnio coraz bardziej szwankuje mi komputer. Sformatowałem dysk i przez chwilę było dobrze. Potem znowu zaczął bardzo wolno pracować. Menedżer zadań pokazywał, że procesor jest ciągle obciążony w prawie 100%. Wydaje mi się, że to twardy dysk jest uszkodzony. Chciałem zanieść go do serwisu, ale okazało się, że trzyletni okres gwarancji minął w październiku zeszłego roku. No cóż, trudno. Na razie zdefragmentowałem dysk systemowy i, o dziwo, zadziałało! Ciekawe tylko na jak długo.

czwartek, 3 lipca 2008

Wimbledon trwa

Kolejny dzień urlopu mija na sportowo. Przed południem byłem na ściance przy kortach Budowlanych. Ćwiczyłem smecza, którego podczas gry na korcie nie ma okazji nigdy poćwiczyć. Po południu gramy tradycyjnie w Kortowie.
Wczorajsze ćwierćfinały w Londynie obyły się bez niespodzianek. Federer bez problemów pokonał Ancica, a Nadal Murray’a. W półfinałach zmierzą się Roger z Safinem oraz Rafa ze zwycięzcą meczu Schuettler – Clement. Właśnie za chwilę ci ostatni będą kończyli wczoraj zaczęte spotkanie. W tej chwili jest 1:1 w setach.

środa, 2 lipca 2008

Urlop czas zacząć

I stało się! Długo oczekiwany urlop nareszcie doszedł do skutku. Zacząłem go z górnego „c” grając z Bartkiem od dziewiątej rano w tenisa. Niestety, już podczas rozgrzewki Bartkowi pękł naciąg w rakiecie i grał moją zapasową rakietą, którą teraz jest Wilson Hammer. Grało mu się średnio, zresztą mi również. Słońce świeciło ostro i mimo, że kort był prawie cały w cieniu, miejscami występowały prześwity. Z tego powodu widoczność była nienajlepsza, a co za tym idzie uderzenia często były nieczyste. Ostatecznie wygrałem 6:2, 6:0, 6:2. Niestety, przy jednym z mocno rotowanych uderzeń odczułem ból w łokciu, przez co drugi serwis zagrywałem bez wypracowanej ostatnio rotacji.
Teraz oczekuję na ćwierćfinały mężczyzn na Wimbledonie. Dwa mecze zapowiadają się szczególnie ciekawie: Federer – Ancic oraz Nadal – Murray. Liczę na powtórkę finału z Paryża, czyli na mecz Federer – Nadal. Na londyńskiej trawie przewagę będzie miał Szwajcar i na pewno Hiszpan nie wygra w trzech szybkich setach, jak to miało miejsce na Roland Garros. Jednak Rafa ciągle czyni niesamowite postępy i staje się graczem wygrywającym na każdej nawierzchni.