czwartek, 31 marca 2011

Zaległy urlop

Dziś wykorzystałem jeden dzień zaległego urlopu za 2010 rok. Wybrałem na tę okoliczność ostatni dzień kwartału, zgodnie z przepisami bowiem zaległy urlop należy wykorzystać do końca pierwszego kwartału roku następnego.
W zeszłą sobotę ostatni raz zawitałem na halę przy ul. Artyleryjskiej. Składy znowu były te same: Wiesiek, Grzegorz, Bogdan i ja. Grało mi się nieźle i wszystkie sety wygrałem; najpierw grając w parze z Grzegorzem, a potem już do końca z Bogdanem.
W środę skorzystaliśmy jeszcze ze Zdzichem z gościnności SP 30 i odbijaliśmy tam na sali. Na piątek jednak już umówiliśmy się na grę na Orliku w Gutkowie.
Ponieważ pogoda jest znakomita - 11 stopni i słońce świeci zza niewielkiej ilości chmur - pojechałem na ściankę tenisową. Zdzichu co prawda proponował normalne granie, ale ja nie chciałem się zbytnio przemęczać, ponieważ dzisiaj planuję jeszcze siłownię. A na ściance poodbijałem sobie spokojnie, bez biegania. Główny nacisk położyłem na smecz. W celu dostania się na ściankę po raz pierwszy w tym roku wyciągnąłem z piwnicy rower. Musiałem prowadzić go na stację benzynową, aby napompować opony. Zaraz po tej czynności puściłem się w kierunku Alei Wojska Polskiego, gdzie czekała na mnie wspomniana wcześniej ścianka.
Wracając z treningu zrobiłem trochę zdjęć budowie nowego przebiegu ul. Artyleryjskiej. Na wiosnę roboty ruszyły pełną parą i zapewne skończą się, zgodnie z planem, do końca roku.

W sobotę poodbijam z Bartkiem, także na Orliku. Powoli chce wrócić do gry po naderwaniu mięśnia czworogłowego uda prawej nogi. Mówił, że już coraz lepiej się czuje i opuchlizna już całkiem zeszła. Zaczął trochę truchtać, no a w sobotę poodbija ze mną na korcie.
Ciekaw jestem jak będzie się grało na Orliku. Nawierzchnia jest tam dość miękka i sprężynująca, zatem piłki mogą mocno odskakiwać od podłoża. Ale zobaczymy, może będzie się grało bardzo dobrze.

poniedziałek, 21 marca 2011

Djokovic wyprzedza Federera

Serb Novak Djokovic wygrał turniej w Indian Wells (USA). W finale pokonał Hiszpana Nadala 4:6, 6:3, 6:2. Dzięki temu triumfowi wyprzedził w rankingu ATP Szwajcara Federera spychając go na trzecie miejsce. Prowadzi ciągle nie zagrożony Nadal z przewagą prawie 4000 punktów nad Serbem. Awans odnotował także Francuz Gasquet, charakteryzujący się pięknym jednoręcznym bekhendem. Jest obecnie na 18 miejscu. Z Polaków najwyżej jest Przysiężny (117), potem Kubot (120), a trzeci Janowicz (168).
Finału z Indian Wells nie oglądałem, ale za to śledziłem w Eurosporcie zmagania snookerowe w Dublinie. We wczorajszym finale Murphy pokonał Gould'a 4:0.

niedziela, 20 marca 2011

Pełen treningów tydzień za mną

Ten tydzień przepracowałem solidnie. Nie mówię oczywiście o pracy zawodowej, gdyż jest to sprawa bardzo marginalna w moim życiu. Ot, taki niemiły dla ducha przymus.
W poniedziałek zrobiłem skipy A i C, a następnie podejrzany u Nadala za pomocą portalu youtube.com fizyczny trening pod kątem tenisa. Oczywiście nie robiłem wszystkiego, co widać na tym filmie. Ograniczyłem się do pracy rąk za pomocą specjalnej przeznaczonej do ćwiczeń gumy. Wtorek był dniem typowo siłowym. Pomęczyłem klatkę, przy okazji której znowu bolał mnie prawy bark oraz tricepsy. W środę zawitałem ze Zdzichem do SP 30 na granie w tenisa. Czwartek to znowu siłownia; teraz wziąłem się za mięśnie pleców, bicepsy i brzuch. W piątek, po przerwie w zeszłym tygodniu, znowu odwiedziłem IV LO, gdzie waliłem ile wlezie w piłkę tenisową. Sobota, jak zwykle od dwóch miesięcy, to dzień gry na hali przy Artyleryjskiej. Składy znowu były nowe: ja grałem z Grzesiem Senderowskim, a naprzeciw nas stanęli Wiesiek z Bogdanem. Wygraliśmy bez większego trudu, chociaż po około godzinie gry zacząłem już odczuwać trudy całego tygodnia treningów i straciłem czucie oraz szybkość reakcji. Potem ja byłem z Bogdanem, a Grzegorz przeszedł na stronę Wieśka. Grałem bardzo nierówno, byłem już wypompowany. Dodatkowo o siódmej nie przyszli nasi zmiennicy, graliśmy więc dalej. Ostatecznie wygraliśmy, ale odbijanie nie sprawiało mi już przyjemności.
Wcześniej planowałem odbijanie na ściance w niedzielę, gdyż pogoda zapowiadała się niezgorzej. Jednak po wczorajszym graniu wiedziałem, że niedziela będzie zdecydowanie dniem regeneracji sił.
Niedobrze jest z Bartkiem. Ponad miesiąc temu naderwał mięsień czworogłowy uda, który teraz nie chce mu się zagoić. Podobno konieczny może okazać się zabieg chirurgiczny. Niby może normalnie chodzić, ale ciągle ma zapalenie i nie chce mu zejść zgrubienie przy uszkodzonych włóknach mięśniowych. Mam nadzieję, że przejdzie mu do końca kwietnia. Bardzo dobrze gra się z nim singla. W zeszłym sezonie graliśmy cały sierpień i wrzesień. Zacząłem w końcu czuć grę, poprawiłem też bekhend.
Niedługo czeka mnie zakup dwóch opon letnich do mojego przekleństwa zwanego samochodem. Wbrew nazwie pojazd ów wcale sam nie chodzi i ciągle trzeba do niego dokładać, na szczęście ostatnio tylko paliwo. Chociaż to już nie jest takie "tylko", gdyż cena jednego litra benzyny 95 przekroczyła 5 złotych. Chyba jestem jakiś dziwny, ale samochód nie jest mi naprawdę potrzebny. Zajeżdżę go na śmierć i potem już nie kupię kolejnego. W mieście wolę rower; i taniej, i kondycja żelazna. A poza miasto można zawsze jechać autobusem lub pociągiem, a najlepiej jest w ogóle nie wyjeżdżać.
Kończy się turniej w Indian Wells. W finale znaleźli się Nadal i Djokovic. Serb w półfinale pokonał po raz trzeci w tym roku Federera i zmierza prosto na drugie miejsce w rankingu ATP. Niestety zmagań tych nie dane jest mi oglądać. Po wypowiedzeniu umowy o dostarczanie sygnału telewizji kablowej firmie Vectra SA został mi tylko internet. Zresztą w Vectrze i tak nie ma Polsatu Sport, który transmituje ten turniej. Zaplanowałem zakup anteny satelitarnej i będę odbierał mnóstwo kanałów bez żadnych umów i abonamentów. Liczę, że wśród nich znajdą się transmisje tenisa na najwyższym poziomie. Wypatrzyłem już włoski kanał Supertennis, ale tam nie ma przekazów z turniejów rangi Masters Series. Może któraś z arabskich stacji pokusi się o transmisje takich turniejów? Zobaczymy. Na razie byłem w sklepie Corab, gdzie zapoznałem się z ofertą. Zestaw do odbioru TV SAT będzie kosztował 400-500 zł. Jest to oczywiście wydatek jednorazowy i zwróci się po kilku miesiącach użytkowania - w sensie zastępowania kablówki.

niedziela, 13 marca 2011

Coraz więcej słońca

Pogoda idzie ku lepszemu. Jest już wiosennie, chociaż jeszcze ma padać śnieg z deszczem. Dzisiaj jednak jest pięknie; dosyć ciepło i słonecznie.
W tym tygodniu grałem tylko dwa razy. Trening piątkowy wypadł z harmonogramu z powodu gremialnego wyjścia pracowniczego do lokalów gastronomiczno-alkoholowych. W sobotę obudziłem się z lekkim bólem głowy spowodowanym spożyciem dnia poprzedniego dwa i pół litra piwa. Szybko jednak się rozruszałem, a pomogło mi w tym odkurzanie. Tak więc o piątej byłem już gotowy do gry. Nastąpiła kolejna roszada składów debla. Tworzyłem parę z Wieśkiem, a naprzeciw nas stanęli Przemek i Marek. Pierwszy set był równy, a ja nie mogłem opanować przy serwisie nowych piłek Dunlopa. Zrobiłem sporo podwójnych błędów serwisowych, ale i tak wygraliśmy 7:6 (7-3). Potem już było normalnie i kolejne sety padły naszym łupem odpowiednio 6:1, 6:2. O zwycięstwie zdecydowała nasza ofensywna gra, a obronna taktyka naszych rywali zupełnie nie zdała egzaminu. To jest właśnie zaleta szybkich nawierzchni: preferują one atak, a nie cykanie i czekanie na błędy przeciwnika.
Dzisiaj korciło mnie, żeby pojechać na ściankę na Radiową i trochę poodbijać, ale powstrzymałem się. Wolałem nie nadwyrężać jeszcze lekko bolącego barku. Cały dzień spędziłem zatem w domu, zbierając siły na pełen treningów kolejny tydzień.

niedziela, 6 marca 2011

Sezon halowy trwa

Tradycyjnie grałem na sali w środę, piątek i sobotę. Środa i piątek to gry treningowe ze Zdzichem Lechem, a sobota to mecze deblowe na hali. Debel był kolejny raz modyfikowany. Teraz na początek zagrałem w parze z Wieśkiem przeciwko Januszowi i Grzegorzowi Senderowskiemu. Wygraliśmy łatwo 6:3, 6:1. Zmieniliśmy składy i teraz ja byłem w parze z Grzegorzem. Pierwszego seta przegraliśmy 3:6, ale już w drugim rozkręciliśmy się i było 6:1 na naszą korzyść. Zaczęliśmy też trzeciego seta, ale że dochodziła siódma musieliśmy zakończyć go przy stanie 2:1 dla nas. Grałem już bardziej ofensywnie, kończąc każdy smecz (z tym, że jeden zakończyłem uderzeniem w siatkę). Jak zwykle po ostrej grze nad głową (serwis i smecz) boli mnie bark, ale to szybko przechodzi.
Jutro, po tygodniowym odpoczynku, zaczynam kolejny cykl treningu siłowego. Jako że sezon tenisowy zbliża się wielkimi krokami siłownia też będzie dostosowana do tego rodzaju wysiłku. Oznacza to mniejsze ciężary i większą liczbę powtórzeń w poszczególnych seriach. Na nogi w ogóle nie będę stosował dodatkowego obciążenia - wystarczy ciężar ciała. Po przysiadach dodam kilka serii skipów A i C, co stanowi znakomite przygotowanie szybkościowe do biegania po korcie. Zastanawiam się jeszcze nad treningiem barków, żeby ich za bardzo nie obciążyć (chodzi oczywiście o prawy bark, lewy w tenisie nie jest obciążony). Jutro po treningu nóg zrobię kilka serii na barki i zobaczę, co z tego wyjdzie.
Zima jeszcze nie odpuszcza. Jest co prawda coraz cieplej i słoneczniej, ale śnieg twardo leży, a w nocy temperatura spada poniżej -10 stopni. Za dwa tygodnie kalendarzowa wiosna i mam nadzieję, że nie będzie to tylko pusta data.