niedziela, 12 maja 2013

Zajęty weekend

Ten weekend był bardzo intensywny. W piątek grałem dwa razy w tenisa. Najpierw z Lejmanem, potem z Mirkiem, Piotrkiem Jasińskim i Władkiem. W sobotę pojechałem z Afulką w trasę. Miała ona do załatwienia spotkanie z beneficjentami w okolicach Torunia. Najpierw pojechaliśmy do Gniewkowa (200 km z Olsztyna). Afula rozmawiała z niewidomym beneficjentem w jego domu, a ja w samochodzie oglądałem film pt. Spadkobiercy. Po półtorej godzinie wyruszyliśmy do Skępych, do kolejnego beneficjenta. Mieliśmy jechać przez Toruń, ale ja poczułem chęć wypróbowania innej drogi i ruszyłem krajową jedynką w kierunku Łodzi. Niedaleko za Toruniem miał być most przez Wisłę, który umożliwiłby nam dostanie się na krajową dziesiątkę. Niestety, żadnego drogowskazu na ten most nie widziałem i byliśmy zmuszeni jechać aż do Włocławka. Przejechaliśmy przy zakładach Anwilu, sponsora drużyny koszykówki. Dotarliśmy do Skępych o osiemnastej. Tam Afulka spędziła godzinę, a ja kontynuowałem oglądanie filmu. Po godzinie dziewoja skończyła pracę i mogliśmy pojechać gdzieś na obiad. Naszym celem był Sierpc, gdzie kierowani telefonicznie przez Lidkę trafiliśmy do pizzerii Bona. Zamówiliśmy dwie pizze o nazwie Nova, które były wielkie jak stodoła. Ja zjadłem połowę, a Afula jedną czwartą. Resztę wzięliśmy do domu. Przed dziewiątą pojechaliśmy do domu. Trasa wiodła przez Żuromin, Mławę i dalej już tradycyjnie siódemką. Byliśmy w Olsztynie o jedenastej i wymęczeni położyliśmy się spać. Tego dnia zrobiliśmy prawie 500 kilometrów.
Natomiast dzisiaj musiałem zagrać w tenisa. Niestety Bartek na razie leczy ból kolan, Mirek już grał rano, Piotrek nie odbierał telefonu, a Marcin też nie chciał poodbijać. Niezrażony tymi okolicznościami ruszyłem do Kortowa sam. Najpierw rozgrzałem się na ściance, z uwzględnieniem woleja. Potem wkroczyłem na kort i zacząłem trening serwisu. Głównie uderzałem z rotacją, żeby wytrenować regularność tego uderzenia. Potem wplatałem serwisy płaskie i mocniejsze. Nawet nieźle to wychodziło i po godzinie pobytu w Kortowie zadowolony wróciłem do domu. Tu miałem przygotowanego już zimnego Leszka i zaraz go sobie nalałem. Jutro znów do pracy, niestety. Jak to by było miło, gdyby można było iść do pracy tylko wtedy, kiedy się chce. Myślę, że mnie by tam zbyt często nie oglądali.

sobota, 4 maja 2013

Majówka w Skrzeszewie

W dniu pierwszego maja pojechaliśmy na majówkę do Skrzeszewa. Przybyliśmy tam już o pierwszej po południu. Pozostałych biesiadników jeszcze nie było, zatem skorzystałem z okazji i umyłem samochód. Potem porządnie go odkurzyłem i wspólnie z Afulą umyliśmy szyby. O trzeciej dołączyli pozostali i mogliśmy otworzyć sezon grillowy. Przywiozłem Budweisery i Carlsbergi, które szybko zostały pochłonięte. Spałaszowałem trzy kawałki karkówki i z czystym sumieniem mogłem położyć się spać. Następnego dnia kobiety pojechały na zakupy do pobliskiego miasteczka zwanego Warszawą. Ja zostałem w domu. Oglądałem mistrzostwa świata w snookerze oraz tenis w Estoril. Wracając zajechaliśmy jeszcze do Zgliczyna, gdzie spędziliśmy noc. Do Olsztyna przyjechaliśmy wczoraj po siedemnastej. Wrzuciłem coś na ząb i popedałowałem na ściankę do Kortowa. Kort profesorski jest w trakcie przygotowań. Wysypano na niego sporo świeżej mączki, ale jeszcze jej nie zwałowano.
Dzisiaj chciałem z kimś poodbijać na Orliku, ale Bartek gra w turnieju na Skandzie, Leman gdzieś pojechał z rodziną, a Mirek też jest nieobecny. Zatem znowu ruszyłem na ściankę, tym razem na tę przy kortach na Radiowej. Pouderzałem 45 minut, w tym zaliczyłem dwieście odbić forhend-wolejem i dwieście bekhend-wolejem. Zobaczymy, czy to odpowiednio zaprocentuje podczas gry na korcie.