niedziela, 27 września 2009

Goście z Krakowa

Cały tydzień w Olsztynie był Marek z rodziną. Tzn. Marek przez dwa dni jeździł w interesach, a Renia z dziećmi była u babci. Początkowo zatrzymali się u mamy, ale kiedy mam zaczęła kichać, uciekli do babci. Jedną noc spali u nas, ale z uwagi na niezbyt komfortowe warunki dla takiej liczy osób ostatecznie przenieśli się do babci.
Wczoraj byliśmy u babci na imieninach. Po jedzeniu wybraliśmy się na spacer do parku na Radiowej, który trwał bardzo długo z uwagi na dzieci. Po powrocie wsiedliśmy na rowery i pojechaliśmy do domu odpocząć.

niedziela, 20 września 2009

Hiszpania mistrzem Eurobasketu

Marek z rodziną przenieśli się do babci z uwagi na lepsze warunki noclegowe. My też byliśmy u babci na obiedzie. Po powrocie byliśmy jacyś zmeczeni i położyliśmy się. Ja zaraz zasnąłem i spałem do wpół do ósmej.
O dziewiątej zaczął się finał Mistrzostw Europy w koszykówce Hiszpania - Serbia. Jednak Asia oglądała jakiś film, a potem tak mnie zmorzył sen, że dałem sobie spokój z siedzeniem przed telewizorem. Hiszpanie i tak sobie poradzili, rozbijając przeciwników 85:63. Marcin Gortat został liderem zbiórek turnieju. Ze średnią 10,8 wyprzedził Gasola. Wśród najlepszych strzelców Polak był na miejscu szóstym (14,3 pkt), a wygrał Pau Gasol ze średnią 18,7 pkt na mecz. Również w blokach Marcin był wysoko, bo na drugim miejscu, ustępując znowu znakomitemu Hiszpanowi.

sobota, 19 września 2009

Goście z Krakowa

Dzisiaj o dziewiątej pojechałem z Asią na korty TKKF Skanda. Udaliśmy się tam w celu kibicowania zaprzyjaźnionej parze deblowej, która miała wystąpić w turnieju z cyklu McDonald's Open. Parą tą byli Zdzichu Lech i Bartek.
Na obiekcie sportowym znaleźliśmy się kwadrans po dziewiątej. Trwało losowanie. Oczywiście Zdzichu patrzył wszystkim na ręce i nawet sam losował. Wyszedł z biura Skandy niezadowolony, bo wylosował w pierwszej rundzie parę Lasota/Zieliński. Jednak po rozpoczęciu meczu wszystko układało się po myśli naszych bohaterów. Pierwszego seta wygrali 6:4, ale drugi set zapowiadał ciężką walkę. Przeciwnicy wyszli na prowadzenie 4:2 i wydawało się, że o losach meczu rozstrzygnie super tiebreak. Chłopaki wzięli się jednak do odrabiania strat i wyszli z tej parti zwycięsko w stosunku 7:5. Pogratulowaliśmy im zwycięstwa i pojechaliśmy na zakupy. W trakcie gry zadzwoniła Renia. Okazało się, że są w Olsztynie całą rodziną i chcą u nas nocować. Sprawnie uwinęliśmy się z zakupami i wróciliśmy do domu. Niedługo potem przyjechali zapowiedziani goście.
Wieczorem poszedłem jeszcze po piwo. Marek stwierdził, że sześć sztuk to za mało i sam pojechał do sklepu. Przywiózł kolejne pół tuzina butelek. Bilans wieczoru był taki, że ja wypiłem jedno piwo, a Marek i Asia po trzy i pół na głowę. Renia też coś tam wysączyła, ale jeszcze mniej niż ja.
Spanie zorganizowaliśmy w ten sposób, że Marki spali w Igora pokoju, Igor na naszym łóżku, a ja z Asią po spartańsku na podłodze. Mieliśmy podkładkę w postaci kołdry i spało się nieźle.

poniedziałek, 14 września 2009

Finał ME w siatkówce

W niedzielę wstałem o dziewiątej w dobrej kondycji. Pozostali różnie się czuli z wiadomych względów. Afula mówiła, że na weselu była w formie i dużo piła. Nie czuła jednak kaca.
Ze Zgliczyna wyjechaliśmy o trzeciej. Po półtorej godziny jazdy zameldowaliśmy się w domu. Pojechałem do taty oddać samochód, ale na osiemnastą wróciłem na mecz Polska - Francja.
Polacy grali bardzo dobrze i zasłużenie wygrali 3:1. Mamy naprawdę bardzo dobrą drużynę, której nie zaszkodziła zachodząca właśnie zmiana pokoleniowa.
Miałem jeszcze ambitny plan obejrzenia finału US Open. Zasiadłem przed odbiornikiem TV o 22 i obejrzałem pomyślnie pierwszy set konfrontacji Federera z Del Potro. Niestety, w drugim secie tak mnie morzył sen, że musiałem położyć się spać.
Rano, ku swojemu zaskoczeniu, dowiedziałem się, że mecz wygrał 20-letni Argentyńczyk Del Potro w pięciu setach.

sobota, 12 września 2009

Wesele

W dniu dzisiejszym zaplanowaliśmy wyjazd na wesele siostry ciotecznej Afuli. Ślub ma być zawarty w Radzanowie, a biesiada w Otoczni koło Mławy. Żeby jednak wszystko nie układało się zbyt pomyślnie, o czwartej nad ranem obudził mnie ból brzucha. Do ósmej trzy razy byłem w toalecie. W końcu niby mi przeszło. Wstałem, zjadłem śniadanie i pojechałem do taty po samochód. Chwilę pogadaliśmy i znowu poczułem ten sam ból w trzewiach. Kolejny kwadrans spędziłem w toalecie.
W domu Afula nie zaczęła jeszcze przygotowywać się do wyjazdu. Zmobilizowałem ją do tego, bo przed ślubem chcieliśmy jeszcze zajechać do jej rodziców w Zgliczynie. Przed trzecią wygrzebaliśmy się i wsiedliśmy do samochodu. Nie od razu jednak ruszyliśmy w kierunku krajowej siódemki. Afula uparła się, że musi kupić kwiaty. Zajechaliśmy na Stare Miasto i dopiero po zakupie zieleniny wyjechaliśmy z Olsztyna.
W Zgliczynie byliśmy wpół do piątej, czyli 30 minut przed ślubem. Chłopaki oglądali już mecz Polska-Bułgaria, czyli półfinał Mistrzostw Europy w siatkówce. Uznałem, że moja niedyspozycja zdrowotna jest zbyt silna i nie mogę uczestniczyć we wspaniałej uroczystości zaślubin. Po chwili wszyscy wyszli, a ja zostałem sam na sam z telewizorem.
Nasi wygrali z Bułgarami 3:0 i awansowali do finału. Przełączyłem na mecz koszykówki Polska - Serbia. Nie szło nam najlepiej i przegraliśmy 72:77. Zrobiłem sobie próbnie trzy kanapki z serem żółtym. Nie jadłem dzisiaj obiadu i czułem się poważnie głodny. Zjadłem, odczekałem godzinę. Nic się nie działo. Wobec tego zjadłem kolejne kanapki i już odprężony obejrzałem drugi półfinał siatkarskich ME Rosja - Francja. Nasi byli sąsiedzi ze wschodu na szczęście przegrali 2:3. Jutro zatem finał Polska - Francja.
Obejrzałem jeszcze kawałek filmu z Seagal'em, ale mnie znużył i poszedłem spać. Weselnicy zwalili się przed czwartą rano.