niedziela, 16 czerwca 2013

Dzień trzeci mistrzostw

Dzisiaj wymeldowaliśmy się z hotelu. Zajechaliśmy też na korty. Trwały tam finały mistrzostw, my jednak zainteresowani byliśmy głównie wykorzystaniem do końca naszych kartek żywnościowych. Lech kupił baterię piw, a ja jednego Żywca. Miałem jeszcze w torbie Perlenbachera, więc podróż nie zapowiadała się nudno. Lech prowadził, a ja z Lejmanem kosztowaliśmy browary. W Olsztynie byliśmy ok. czwartej.
Podsumowując, mistrzostwa nie należały do specjalnie udanych, ale tego się spodziewałem. Nie byłem dobrze przygotowany do gry i miało to odbicie w mojej grze. Nie grało mi się najgorzej, ale stać mnie na dużo więcej. Szkoda tylko kreczu Zdzicha, bo spokojnie mógł być w finale - losowanie mu sprzyjało.

sobota, 15 czerwca 2013

Dzień drugi mistrzostw

Dzisiejszy poranek zaczęliśmy od debla. O dziewiątej wyszliśmy na kort nr 1 przeciwko miejscowym faworytom. Lech miał atak podagry i kulał na prawą nogę. Oczywiście wiele nie mogliśmy zdziałać i przegraliśmy zasłużenie 3:6, 1:6. W tym samym czasie debla grał także Lejman, który stworzył parę ze swoim przeciwnikiem z singla, Markiem Męcikiem. Oni również przegrali, ale dla odmiany z parą Łapacz/Gąska. Czyli właściwie było już po zawodach. Poczekałem jeszcze, aż Lejman przegra pierwszą rundę turnieju pocieszenia. Na szczęście tu grało się tylko jednego seta, więc nie trwało to zbyt długo. Przeszedłem zatem do realizacji planu B. U sędziego głównego dowiedziałem się, gdzie jest najbliższa siłownia i tam też ruszyłem. Lejman poszedł szukać prezentów dla dzieci, a ja zacząłem trening w siłowni Relax przy ul. Wyzwolenia 13. Zgodnie z planem wykonałem wyciskanie na ławce poziomej, potem skośnej. Następnie wyciskanie na barki siedząc oraz podciąganie sztangi wzdłuż tułowia. Następnie przyszła kolej na przedramiona, a na koniec wykonałem 6 serii spięć brzucha. Zapłaciłem dychę i wyszedłem naprzeciw Lejmanowi. Ruszyliśmy spacerkiem do hotelu, gdzie odpoczywał już Lech Zdzisław.
Wieczorem poszliśmy do pobliskiego klubu na uroczystość losowania nagród wśród uczestników mistrzostw. Ja chyba najlepiej trafiłem z naszej trójki, bo wylosowałem bluzę dresową Babolata. Lech wylosował słuchawki bezprzewodowe, a Lejman torbę turystyczną. Zaraz wymienił ja na dwa opakowania piłek Dunlop oraz koszulkę tenisową Yonex. Lech zaraz poszedł do hotelu, a my zostaliśmy do końca. Kolega Męcik ciągnął nas jeszcze na dyskotekę, ale mnie to zupełnie nie interesowało, a Lejman standardowo nie miał forsy. Udaliśmy się więc na spoczynek.

piątek, 14 czerwca 2013

Dzień pierwszy mistrzostw

W piątek rano wstaliśmy około siódmej i poczłapaliśmy na śniadanie. Posiłki w Hotelu Konin charakteryzują się stałością i niezmiennym od lat menu. W tym roku jednak czekała nas niespodzianka - jajecznica, zamiast spokojnie stygnąć w metalowej misie na stole szwedzkim, była podawana indywidualnie na życzenie gościa. Każdy z nas skwapliwie skorzystał z tego prawa i spałaszowaliśmy z apetytem ten posiłek. Niedługo po jedzeniu przemieściliśmy się na korty. Tam już krzątał się niezmordowany Zbyszek Iciaszek, który wraz z sędzią głównym zawodów zaganiał uczestników do gry. Mój mecz miał się odbyć na korcie nr 5 i tam też skierowałem kroki w towarzystwie kolegów. Przeciwnik już czekał, zatem zaczęliśmy rozgrzewkę. Po kilku odbiciach zorientowałem się, że chłopak gra regularnie w tenisa i mecz będzie należał do kategorii "trudny". Początek meczu jednak był dla mnie korzystny. Po siedmiu gemach prowadziłem 4:3, ale zdobycie decydującej o prowadzeniu w secie piłki okupiłem naciągnięciem mięśnia dwugłowego uda. Od tej chwili nie mogłem już tak swobodnie biegać, co znalazło odzwierciedlenie w wyniku. Przegrałem trzy kolejne gemy i całego seta 4:6. W drugiej partii sytuacja nie uległa zmianie. Konecki objął prowadzenie 3:0 i stwierdziłem, że taka gra do niczego dobrego nie prowadzi. Zacząłem zagrywać trochę bardziej ryzykownie i agresywnie. Zaraz też wyrównałem na 3:3. To jednak było wszystko z mojej strony i kolejne gemy wygrywał już tylko przeciwnik. Ostatecznie wygrał zasłużenie 6:4, 6:3, a ja utwierdziłem się w przekonaniu, że na takie zawody wypada dobrze się przygotować.
Kolejny mecz grał Lech z samorządowcem z Koła, Jarosławem Mazurem. Po przegraniu przez niego pierwszego seta 2:6 uznaliśmy, że jest już po wszystkim. Tym bardziej, że jego przeciwnik był brązowym medalistą z roku poprzedniego. Na korty przybył oponent Lejmana i wywołano go przez system nagłaśniający. Poszliśmy zatem na kort nr 6, gdzie Lejman miał pokazać klasę w pojedynku z Męcikiem. Ten jednak bezczelnie wygrał 6:3, 6:1, krzyżując Krzychowi plany. Byłem sędzią tego meczu i całe spotkanie spędziłem na stołku sędziowskim, przez co zostałem niewąsko spalony przez słońce. Kiedy zbieraliśmy się z kortu przyszedł Lech i oznajmił, że pokonał Mazura w trzech setach: 2:6, 6:2, 10:7 (super tiebreak). Była to spora niespodzianka zważywszy na fakt, że kolega Zdzisław grał z bolącym dużym palcem u nogi. Przyznał jednak, że przeciwnik był na antybiotykach i pewnie nie wytrzymał trudów gry.
Zagraliśmy także pierwszą rundę debla. Łatwo wygraliśmy z parą ze Złotowa 6:0, 6:0. W kolejnej rundzie czekali na nas Bednarek i Steinke, para numer jeden mistrzostw. Na dzisiaj jednak to było wszystko. Udaliśmy się do hotelu, a wieczorem czekała nas impreza w Kleczewie. Zawieziono nas do Parku Rekreacji i Aktywności Fizycznej tamże, który powstał na terenach pokopalnianych. Park powstał dzięki inwestycji pn. "Rewitalizacja terenów pogórniczych wokół jeziora w gminie Kleczew”. Koszt inwestycji wyniósł 4 767 070,52 zł z czego 3 292 594,38 zł gmina pozyskała z Wielkopolskiego Regionalnego Programu Operacyjnego na lata 2007 – 2013. Powstały tereny treningowe dla quadów, pomosty pływające, slip do wodowania lekkich łodzi, wiata grillowa, wypożyczalnia sprzętu wodnego, park linowy na palach, plac zabaw, zielona szkoła z tarasem widokowym, chodniki, ścieżki rowerowe i plac rekreacyjny. Po porządnym mięsnym posiłku wypiliśmy po kilka piw i niebawem wróciliśmy do Konina spać. Lejman ambitnie chciał walczyć w turnieju pocieszenia, a mnie czekał jeszcze turniej deblowy. Natomiast Lech miał wystąpić w ćwierćfinale singla w kategorii +54 lata.

czwartek, 13 czerwca 2013

IX Mistrzostwa Polski Samorządowców w Tenisie Ziemnym - Konin 2013

Oto nastał ten piękny dzień - dzień wyjazdu do Konina. Był to słoneczny i upalny czwartek, 13 czerwca bieżącego roku. Tego dnia Lejman i ja przyszliśmy do pracy z torbami załadowanymi rzeczami niezbędnymi do udziału w IX Mistrzostwa Polski Samorządowców w Tenisie Ziemnym. Odliczanie czasu pozostałego do wyjazdu trwało od samego rana. Umówiliśmy się z Lechem, że zajedzie po nas o 13:30. Tak właśnie się stało i ruszyliśmy - póki co do Ostródy. Zdzichu miał tam spakowane rzeczy. Mieliśmy zatem przerwę w Osterode, co pozwoliło nam się przebrać w świeże i bardziej przewiewne ubrania. Około piętnastej w końcu wyjechaliśmy i od razu stuknęliśmy się z kolegą Lejmanem piwkami. Wymyśliłem nową trasę, co polegało na skręcie w Brodnicy w kierunku Włocławka. Tam na stacji benzynowej niepotrzebnie pytaliśmy o drogę i za radą pracowników tejże stacji pojechaliśmy przez centrum miasta zamiast obwodnicą. Miało być krócej, ale centrum Włocławka nie grzeszy dobrym oznakowaniem dróg i musieliśmy zawracać z obranego na chybił trafił kierunku. W końcu jednak ujrzeliśmy drogowskaz z długo wyczekiwanym napisem "Poznań" i potoczyliśmy się w kierunku Konina.
W hotelu zameldowaliśmy się dopiero po dziewiętnastej. Zaraz też tradycyjnie poszedłem z Lejmanem na pizzę. Lech miał wałówkę od Kristine. Pizza była średnia, a piwo ohydne. Teraz już wiemy, gdzie w Koninie nie chodzić na pizzę.
Po powrocie Lejman zadzwonił do Tymoteusza, który sprawdził nam w necie plan gier na jutro. Okazało się, że ja trafiłem na rozstawionego Huberta Koneckiego z Teresina, Lech na Mazura z Koła, a Lejman na Męcika z Zawiercia. Mój mecz zaplanowano na godzinę dziesiątą, Lecha na 11:30, a Lejmana na trzynastą.