środa, 26 września 2007

Kłopoty rowerowe

Znowu dotknęła mnie plaga dziurawienia dętek rowerowych. W zeszłym tygodniu złapałem gumę w swoim rowerze i przez ostatnie kilka dni dojeżdżałem do pracy na rowerze Kaśki. Niestety, wczoraj poddała się również dętka w jej pojeździe. Zatem dzisiaj zmuszony byłem do działania. Sytuację utrudniała nie w pełni sprawna pompka. Podczas pompowania powietrze uchodzi przez pompkę. Dlatego nie da rady napompować koła do pożądanej twardości. Na szczęście dało się napompować samą dętkę w celu odnalezienia dziurawego miejsca. W tej chwili obie dętki są sklejane leżąc sobie w niepogodę na dworze pod naciskiem cegieł. Jutro założę je na koła i tak wyposażony pójdę na stację benzynową przy Tesco na Church Langley, aby je napompować. Pobliskie sknerskie stacje beznynowe pobierają opłaty za pompowanie kół.
Teraz, pod koniec września, popsuła się pogoda. Cały miesiąc był w miarę pogodny i praktycznie bez opadów. Było chłodno, ale sucho. Dzisiaj jednak za oknem jest nieciekawie. Akurat zrobiłem pranie i część rzeczy suszy się na kaloryferze.
Wyczytałem w Gazecie Wyborczej, że w tym roku spadła o połowę liczba emigrantów z Polski. Coraz więcej ludzi decyduje się też na powrót do kraju po dwóch, trzech latach pobytu w Wielkiej Brytanii. O czymś to świadczy. To odpowiedź na wyraźny sygnał z Polski w postaci od dłuższego czasu spadającego bezrobocia. Może nareszcie sytuacja gospodarcza ustabilizuje się na poziomie zapewniającym spokojne życie naszym obywatelom. Szkoda tylko, że wskaźniki makroekonomiczne tak powoli przekładają się na sytuację finansową przeciętnego Kowalskiego. W naszym Tesco jednak nikt, oprócz mnie rzecz jasna, nie mówi o powrocie na ojczyzny łono. Ciekawe, kiedy ta sytuacja się zmieni i czy mój wyjazd będzie miał jakiś wpływ na innych. Co prawda moja sytuacja jest nieco inna, ponieważ mam zapewnioną pracę w kraju. Ale sam fakt mojej decyzji musi dawać innym do myślenia.
Andrzeja ciągle prześladuje pech. Najpierw przewrócił się na rowerze, kiedy jechaliśmy do pracy w ostatni piątek. Porządnie się poobijał - prawe kolano i łokieć zmieniają barwy jak kameleon. Z kolei w sobotę wyłączyli mu internet. Powodem było to, że gdy chcieli mu ściągnąć opłatę z konta, było ono puste. Następnie przyszło pismo od naszego dostawcy netu wzywające Andrzeja do natychmiastowego uregulowania zaległości. Ten z kolei twierdzi, że w lipcu ściągnęli mu opłaty z góry za trzy miesiące i powiedziano mu, że do października ma spokój z płaceniem za internet. To wszystko Andrzej wyłuszczył w liście, który został wysłany do Virgin'a w piątek. Zanim jednak list miał szansę dojść do adresata, odcięli mu dostęp do sieci. Dzwonił do nich w poniedziałek i obiecali wyjaśnić sprawę. Jak na razie jest jednak bez internetu.

Brak komentarzy: