niedziela, 29 kwietnia 2012
Tenisowy weekend
Nareszcie ruszył kort profesorski. Stało się to w piątek. Przyjechałem tam o 17-stej i zastałem sporą liczbę osób. Gry poszły jednak dość sprawnie i zagrałem debla w parze z prof. Smoczyńskim. Pokonaliśmy parę Lech/Bańkowski 6:3. Potem grałem już singla ze Zdzichem. Obaj graliśmy nieszczególnie, ale to ja wygrałem 6:0, 6:2. Potem jeszcze napatoczył się niezmordowany Lejman i też z nim poodbijałem. W sobotę też nie próżnowaliśmy. Rano zawiozłem mamę i babcię do Szreńska, ale wróciłem do Olsztyna o piątej. Zajechałem po Lejmana i pojechaliśmy do mnie. Zadzwoniliśmy po Pawła, który miał się stawić w Kortowie możliwie szybko. Myśmy ruszyli piechotą, jako że w planie było piwo. Na miejscu wypiliśmy po jednym i zaczęliśmy grę. Paweł zjawił się dopiero o ósmej. Dokończyliśmy mecz i poszliśmy poszukać czegoś do zjedzenia. W końcu trafiliśmy do pizzerii bodajże Riavioli, gdzie zamówiliśmy wielką pizzę o średnicy 60 cm. Na trzech było tego aż nadto. Potem ruszyliśmy jeszcze na plażę kortowską, gdzie przewijały się tabuny studentów, a my raczyliśmy się Żywcem. W końcu jednak skierowaliśmy kroki do domu, tzn. do mnie. Tutaj rozpiliśmy jeszcze jedno piwo. Paweł pojechał autobusem nocnym do siebie, a Lejman taksówką do siebie. Położyłem się spać wpół do drugiej.
W niedzielę też nie było źle. Lejman buszował po Kortowie i w końcu namówił mnie na grę. Pojechałem na kort na czternastą i poodbijaliśmy sobie ze dwie godziny. Potem poszliśmy do tamtejszego Rastu i uraczyliśmy się zimnym piwem. Dobrze ugasiło moje pragnienie, bo nie miałem ze sobą wody podczas gry, a upał był niemiłosierny. O piątej popedałowałem do domu, gdzie śledziłem zmagania snookerzystów podczas rozgrywanych w Sheffield mistrzostw świata.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz