piątek, 14 czerwca 2013

Dzień pierwszy mistrzostw

W piątek rano wstaliśmy około siódmej i poczłapaliśmy na śniadanie. Posiłki w Hotelu Konin charakteryzują się stałością i niezmiennym od lat menu. W tym roku jednak czekała nas niespodzianka - jajecznica, zamiast spokojnie stygnąć w metalowej misie na stole szwedzkim, była podawana indywidualnie na życzenie gościa. Każdy z nas skwapliwie skorzystał z tego prawa i spałaszowaliśmy z apetytem ten posiłek. Niedługo po jedzeniu przemieściliśmy się na korty. Tam już krzątał się niezmordowany Zbyszek Iciaszek, który wraz z sędzią głównym zawodów zaganiał uczestników do gry. Mój mecz miał się odbyć na korcie nr 5 i tam też skierowałem kroki w towarzystwie kolegów. Przeciwnik już czekał, zatem zaczęliśmy rozgrzewkę. Po kilku odbiciach zorientowałem się, że chłopak gra regularnie w tenisa i mecz będzie należał do kategorii "trudny". Początek meczu jednak był dla mnie korzystny. Po siedmiu gemach prowadziłem 4:3, ale zdobycie decydującej o prowadzeniu w secie piłki okupiłem naciągnięciem mięśnia dwugłowego uda. Od tej chwili nie mogłem już tak swobodnie biegać, co znalazło odzwierciedlenie w wyniku. Przegrałem trzy kolejne gemy i całego seta 4:6. W drugiej partii sytuacja nie uległa zmianie. Konecki objął prowadzenie 3:0 i stwierdziłem, że taka gra do niczego dobrego nie prowadzi. Zacząłem zagrywać trochę bardziej ryzykownie i agresywnie. Zaraz też wyrównałem na 3:3. To jednak było wszystko z mojej strony i kolejne gemy wygrywał już tylko przeciwnik. Ostatecznie wygrał zasłużenie 6:4, 6:3, a ja utwierdziłem się w przekonaniu, że na takie zawody wypada dobrze się przygotować.
Kolejny mecz grał Lech z samorządowcem z Koła, Jarosławem Mazurem. Po przegraniu przez niego pierwszego seta 2:6 uznaliśmy, że jest już po wszystkim. Tym bardziej, że jego przeciwnik był brązowym medalistą z roku poprzedniego. Na korty przybył oponent Lejmana i wywołano go przez system nagłaśniający. Poszliśmy zatem na kort nr 6, gdzie Lejman miał pokazać klasę w pojedynku z Męcikiem. Ten jednak bezczelnie wygrał 6:3, 6:1, krzyżując Krzychowi plany. Byłem sędzią tego meczu i całe spotkanie spędziłem na stołku sędziowskim, przez co zostałem niewąsko spalony przez słońce. Kiedy zbieraliśmy się z kortu przyszedł Lech i oznajmił, że pokonał Mazura w trzech setach: 2:6, 6:2, 10:7 (super tiebreak). Była to spora niespodzianka zważywszy na fakt, że kolega Zdzisław grał z bolącym dużym palcem u nogi. Przyznał jednak, że przeciwnik był na antybiotykach i pewnie nie wytrzymał trudów gry.
Zagraliśmy także pierwszą rundę debla. Łatwo wygraliśmy z parą ze Złotowa 6:0, 6:0. W kolejnej rundzie czekali na nas Bednarek i Steinke, para numer jeden mistrzostw. Na dzisiaj jednak to było wszystko. Udaliśmy się do hotelu, a wieczorem czekała nas impreza w Kleczewie. Zawieziono nas do Parku Rekreacji i Aktywności Fizycznej tamże, który powstał na terenach pokopalnianych. Park powstał dzięki inwestycji pn. "Rewitalizacja terenów pogórniczych wokół jeziora w gminie Kleczew”. Koszt inwestycji wyniósł 4 767 070,52 zł z czego 3 292 594,38 zł gmina pozyskała z Wielkopolskiego Regionalnego Programu Operacyjnego na lata 2007 – 2013. Powstały tereny treningowe dla quadów, pomosty pływające, slip do wodowania lekkich łodzi, wiata grillowa, wypożyczalnia sprzętu wodnego, park linowy na palach, plac zabaw, zielona szkoła z tarasem widokowym, chodniki, ścieżki rowerowe i plac rekreacyjny. Po porządnym mięsnym posiłku wypiliśmy po kilka piw i niebawem wróciliśmy do Konina spać. Lejman ambitnie chciał walczyć w turnieju pocieszenia, a mnie czekał jeszcze turniej deblowy. Natomiast Lech miał wystąpić w ćwierćfinale singla w kategorii +54 lata.

Brak komentarzy: