Do gry wrócił Bartek. Nie grał kilka miesięcy z powodu choroby, ale teraz wznowił treningi. Odbijamy tak od poniedziałku 9 lipca, co drugi dzień. Bartek na razie stara się nie forsować bieganiem, więc gram na niego. Ale technikę ma dobrą i regularnie przebija. W niedzielę zagraliśmy nawet seta, z którego zwycięsko wyszedł mój przeciwnik w stosunku 6:3. Fakt, że grałem bardzo ryzykownie, ale bez taryfy ulgowej.
Poza tym zacząłem kolejny dwutygodniowy urlop. Na razie nigdzie nie możemy wyjechać, bo Afula ciągle ma jakoweś zajęcia.
Federer, po siódmym w karierze zwycięstwie w Wimbledonie, wrócił na pierwsze miejsce listy rankingowej. Kto by się spodziewał...
Tydzień temu w weekend zrobiłem z Lemanem wypad nad morze, konkretnie do Stegny. Udaliśmy się tam autobusem, gdyż w planie było spożywanie większych ilości piwa. Mieliśmy trochę problemów z powrotem do Olsztyna, bo utknęliśmy w Osterode, ale koniec końców szczęśliwie dotarliśmy do domów.
Dziś jestem umówiony z Bartkiem na kolejne granie, ale chyba nic z tego nie będzie. Od dłuższego czasu pada deszcz i kort pewnie jest już rozmiękły jak bibuła wrzucona do wody. Ale nic to nie szkodzi, gdyż będę mógł odbyć trening siłowy. W zeszłym tygodniu nie udało mi się poćwiczyć ciężarami, więc w tym to już konieczność. Przyświeca mi starożytna zasada: mens sana in corpore sano, czyli w zdrowym ciele zdrowy duch.
wtorek, 17 lipca 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz