poniedziałek, 2 lipca 2012

Walka z rdzą

Po długich psychicznych przymiarkach wziąłem się za rdzę w moim samochodzie. Chociaż może to za dużo powiedziane, że się wziąłem. Póki co kupiłem lakier i szpachlę. Poza tym dysponuję preparatem wiążącym rdzę o nieznanej mi nazwie. Dostałem go od Piotra, czyli szwagra Afuliny.
Zatem na początek obejrzałem mój samochód od stóp do głów, a raczej od kół po dach i stwierdziłem kilka ognisk rdzy. Zacząłem nieśmiało szlifować tylne nadkole, ale szło mi nieszczególnie i dałem na razie spokój. Ograniczyłem się do wyczyszczenia i polakierowania wgłębienia w lewym tylnym narożniku samochodu, które osobiście spowodowałem cofając na stacji benzynowej w zaparkowanego TIR-a. Po tej w sumie krótkiej operacji poszedłem do domu. Dalszą część roboty odłożyłem na potem, czyli być może na jutro.
Po południu pojechałem na kort poodbijać z Mirkiem. Grało mi się wyjątkowo niedobrze. Kilka razy rzuciłem nawet rakietą, a potem z ulgą pojechałem do domu. Chyba tenis znowu mi się przejadł.
Zaczął się drugi tydzień Wimbledonu, a zarazem mojego urlopu. Tenisiści grają sobie na tej trawie, jedni wygrywają, a drudzy przegrywają, bo dziwnie by było, gdyby wszyscy wygrywali. Nawet niejaki Janowicz, rodem z Polski, przebił się najpierw przez kwalifikacje, a potem do trzeciej rundy turnieju głównego, ale to wszystko jakoś jest poza mną. Czasem nawet rzucę okiem na te mecze, ale w Polsacie Sport News złośliwie pokazują częściej mecze kobiet, co mnie zupełnie nie interesuje i nuży. Szybko odpadł Nadal, a w ćwierćfinałach zagrają m.in. Djokovic i Federer.
Aha, obejrzałem przecież finał Mistrzostw Europy w piłkie w bramkie kopaną. Wygrała zasłużenie Hiszpania, która pokonała Makaroniarzy 4:0 (powinno być 5:0, ale ślepi sędziowie nie widzieli zagrania ręką w polu karnym obrońcy włoskiego).

Brak komentarzy: