niedziela, 29 lipca 2007

Batalia o internet

Batalia o internet trwa. Walczę teraz o zdobycie angielskiej wersji Wndows XP. Michał z Tesco ściąga mi ją Torrentem. Poza tym pytałem ludzi w pracy. Radżan obiecał, że zapyta swojego kolegę. Może coś w końcu wskóram. Jutro ponownie jadę do centrum i przy okazji będę dzwonił z Jobcentre na infolinię Virgin'a. Znalazłem numer, na który należy dzwonić w razie kłopotów z internetem spowodowanych przyczynami niezależnymi od dostawcy. Czyli na przykład polskim Windowsem. Małymi literkami napisano, że koszt połączenia to jeden funt za minutę plus dziesięć pensów koszt połączenia. Normalne infolinie są bezpłatne, ale tylko z telefonów stacjonarnych. Cwane bestie, ale nie ze mną te numery, Bruner. Ewa z Tesco też miała swojego czasu problemy z internetem z Virgin'a. Poradziła mi, żebym zablokował konto bankowe (Virgin pobiera opłaty prosto z konta klienta - jest to tzw. Direct Debit). Podobnież wtedy stają się od razu bardzo pomocni w rozwiązywaniu problemów swoich klientów. Jeżeli jutro będą mnie zbywali, zagrożę im zerwaniem umowy. Nie byłoby to dla mnie zbyt korzystne, gdyż pobrali mi już z konta dwadzieścia pięć funtów za instalację internetu. Ale postraszyć zawsze można.
We wtorek jadę z Asią do Churchgate Hotel na przeszkolenie do pracy. W końcu dziewczyna sobie zarobi. Co prawda nie będzie to cały etat, ale zawsze coś. Tylko te jej zatoki. Ciągle boli ją głowa, a pracować w takiej formie nie jest przyjemnie. W ogóle pracować nie jest przyjemnie, a tu jeszcze bóle jakoweś.
Po dwóch miesiącach pracy nareszcie czuję, że wprawiłem się w swoich czynnościach służbowych. Wczorajszej nocy zrobiłem wszystko sam i o szóstej piętnaście poszedłem do magazynu pomagać Michałowi. Pierwsza sobota, którą przepracowałem na dziale bez niczyjej pomocy.
Dzisiaj w końcu Marek zmobilizował mnie sms-em, żebym zadzwonił do mamy. Skorzystałem z telefonu Asi, bo mój ma uszkodzony mikrofon i nikt mnie nie słyszy. Sikor znalazł program do rozmów przez internet na telefony stacjonarne całkowicie za darmo. Tym bardziej czekamy zatem na internet. Ale co za kraj! Nikt nie ma kopii Windowsa na płycie CD. W Polsce nie byłoby z tym problemu. A tu proszę, wszyscy kupują komputery i od razu mają oryginalny Windows w zestawie. Dostaję do tego płytę, która nie zawiera normalnej instalacji systemu, tylko zapewnia powrót do stanu początkowego. Więc lipa, trzeba kombinować, żeby dostać normalną, poczciwą, piracką kopię Windowsa. Najdziwniejsze jest to, że po połączeniu modemu z komputerem sieć LAN jest aktywna i nastepuje przesył pakietów w sieci. Również po wpisaniu komendy ping i adresu dowolnej strony internetowej nastepuję odpowiedź z serwera. Nie wiem zatem, w czym rzecz. Koniec końców w mijającym tygodniu dokonałem czterech formatowań dysku twardego. Jak zdobędę angielski Windows, nastąpi piąte formatowanie. Tylko czy to pomoże?
Jutro idziemy do szkoły St. Mark's załatwiać Igorowi dalszy ciąg edukacji. Byliśmy już tam w czwartek, ale dyrektor był na urlopie. Również jutro będę płacił za mieszkanie, podatek lokalny i za gaz. Andrzej spłukał się kupując komputer i odda mi pieniądze po wypłacie, czyli dziesiątego sierpnia. Ciekawe, ile otrzymamy po podwyżce? Pewnie trochę więcej, niż w Polsce.
Asia nie jest pewna, na jak długo chciałaby zabawić w Anglii. Jeśli o mnie chodzi, mógłbym mieszkać tu długie lata. Ale jak trzeba będzie wracać, to się wróci. Umiem się dostosować, bo tylko wtedy w przyrodzie można przeżyć.
Poza tym ostatnimi dniami walczyłem z dętką rowerową. Przebiłem ją w niedzielę tydzień temu. Skleiłem raz, napompowałem i powietrze od razu zeszło. Mówię, co jest? Pojechałem do pracy na rowerze Kaśki, dziewczyny Andrzeja. Na drugi dzień wyjąłem dętkę z oponu, patrzę, znowu dziura. Skleiłem dętkę w innym miejscu, czy co? No nic, skleiłem ponownie. Przed pracą pompuję koło, znowu powietrze schodzi schodzi. Akurat był Michał i zaproponował podwiezienie samochodem. Zabraliśmy się zatem z Andrzejem. Dzisiaj znowu namierzyłem dziurę i zachodziłem w głowę, skąd się wzięła? Zacząłem badać oponę od wewnątrz i znalazłem kolec wbity prostopadle i prawie niewidoczny z zewnątrz. Usunąłem go i mam nadzieję, że dzisiaj już pojadę do Tesco swoim rowerem. Nawet dochodziło do tego, że oskarżałem pompkę o wadliwe działanie. Ale sprawa jest chyba zakończona.

1 komentarz:

Marta Wiśniewska pisze...

Nigdy nie słyszałem aby była batalia o internet. Wiem, że w internecie jest np. wielu operatorów dostarczających płatności internetowe. Ja osobiście polecam https://www.cashbill.pl/integracja/integracja-platnosci-online-shoper bo z tego rozwiązania jestem najbardziej zadowolony.