czwartek, 5 lipca 2007

Szukamy pracy dla Asi

W poniedzialek poszliśmy do Tesco w piątkę: ja, Asia, Andrzej i jego Kasia oraz Piotrek, kolega Andrzeja. Czyhaliśmy na naszego menedżera, Scott'a, żeby dać mu aplikacje. Przyjął wszystkie trzy formularze i obiecał przekazać je rano do kadr. Myślę, że szanse są duże, ale trzeba poczekać na konkrety. Rozmawiałem później o tym z Marcinem. Także twierdzi, że szanse są spore, ale procedury długo trwają.
We wtorek w pracy bałem się, że będą mi proponowane nadgodziny na środę, a chciałem mieć dwa dni przerwy. Głupio byłoby odmówić mając na uwadze staranie się o pracę dla Asi. Na szczęście nic takiego się nie wydarzyło. Następnego dnia poszliśmy do Jobcentre sprawdzić oferty pracy dla Asi. Dwie nas zainteresowały. Zadzwoniłem pod pierwszy numer, ale oferta była już nieaktualna. Drugi wakat był jednak ciągle wolny. Była to praca w charakterze pomocy kuchennej w restauracji Potters, ale tylko dwadzieścia godzin w tygodniu. Na początek jednak dobre i to. Poproszono mnie o zgłoszenie się po formularz aplikacyjny. Uczyniliśmy to dzisiaj. Wypełniony formularz wręczyłem pracownikowi, który obiecał kontakt w tej sprawie w ciągu kilku dni.
Teraz odpoczywamy po wyprawie do restauracji, która znajduje się około półtora kilometra od domu. Zrobiliśmy jeszcze zakupy w pobliskim Tesco. Kupiliśmy na próbę mielone mięso wieprzowe i dwa sosy. Zobaczymy, czy jest zjadliwe. Dziś zjedliśmy na obiad naleśniki z dżemem i jogurtem. Były dobre, zresztą sam smażyłem. Jutro planujemy iść do pobliskiej agencji pracy. Tam też będziemy próbować znaleźć coś dla Asi.
Dziś zająłem się również sklejeniem dętki, którą przebiłem wracając w środę rano z pracy. Duży kawał szkła wbił mi się w oponę i powietrze z głośnym sykiem natychmiast uleciało. Na szczęście byłem już blisko domu. Dziura w dętce była spora. Zużyję łatki, które kupiłem zaraz po nabyciu roweru, szybciej, niż przypuszczałem. Najpierw musiałem skleić obie dętki od razu po zakupie roweru. Później złapałem gumę w Londynie. Tam były dwie dziury w tylnym kole. Teraz wielka dziura w przednim kole. Wcześniej jeszcze sklejałem dętkę Andrzejowi. Sporo tych napraw, jak na sześć tygodni w Anglii.
Mieliśmy zakładać internet kablowy, ale umowa jest na półtora roku. Nie wiemy, jak długo będziemy tu mieszkać. Wystarczy, że jedna osoba będzie chciała się wyprowadzić i już jest problem. Umowa z agencją zobowiązuje nas do zamieszkiwania tu przez pół roku. W związku z tym wszystkim najlepszym rozwiązaniem będzie chyba internet bezprzewodowy ktoregoś operatora telefonii komórkowej. Na razie udaje mi się czasami złapać jakąś ogólnie dostępną sieć lokalną, dzięki czemu mogę kontynuować moje zapiski. Muszę w tym celu iść do kuchni i tam ustawić komputer w odpowiedniej pozycji przy drzwiach do ogrodu. Nie jest to zbyt komfortowe, dlatego niedługo zwiążę się umową z oficjalnym dostawcą internetu.

Brak komentarzy: