poniedziałek, 9 lipca 2007

Tesco, Tesco, Tesco...

Kończy się kolejny tydzień pracy w Tesco w Harlow. Już siódmy. Nie chce mi się chodzić do tej roboty jak diabli. Dobrze, że przynajmniej zawsze jest co robić. Dzięki temu czas szybciej mija. Przysłali Asi list z Tesco na Church Langley, że jej aplikacja została przyjęta i ma oczekiwań na kontakt. Byłoby dobrze, gdyby pracowała na Church Langley, bo to całkiem niedaleko od naszego domu. Idzie się jakieś 20 minut. Co prawda nie pracowalibyśmy w tym samym sklepie, ale może to i lepiej. Zobaczymy jak się sytuacja rozwinie. Ja mam ochotę poszukać innej pracy. Pofatyguję się w środę do Jobcentre i poszukam ofert dla siebie. Kto nie próbuje, ten niczego nie otrzymuje. Jako rzecze Pismo Święte: próbujcie, a będzie wam dane.
Trochę nie bardzo jest z internetem. Czasami łapiemy lokalną sieć w kuchni, ale dzisiaj jej nie ma. Byłem dziś z Asią na spacerze i przy okazji próbowaliśmy chwycić internet w różnych miejscach. Ale wystarczająco silny sygnał był tylko przy kościele na środku trawnika i to na stojąco. Dodatkowo przyjechał jakiś facet i spłoszył nas ostatecznie. W przydomowym ogródku był jako taki sygnał jednej z sieci, ale okazał się na dłuższą metę za słaby. Nawet nie zdołałem otworzyć skrzynki e-mail.
Asi siostra, Lidka, też jest w Anglii. Pracuje niedaleko Birmingham przez agencję pracy. Zachęca nas, abyśmy tam poszukali szczęścia. Wynajęcie mieszkania kosztuje znacznie mniej niż tutaj. W dłuższej perspektywie czasu można wziąć to pod uwagę. Ja nie zmierzam spędzić życia w Tesco na nocnej zmianie. Zreszta taki był mój plan jeszcze przed przyjazdem do Harlow. Praca w Tesco miała dać mi czas na zagospodarowanie się w Anglii. Kolejny krok to inna praca, mam nadzieję ciekawsza. Chociaż to nie jest takie pewne. Z tego, co zaobserwowałem, żadna praca mi się nie podoba. Bardzo szybko wydaje mi się niesłychanie nudna i bezsensowna. Pod tym względem najgorzej pracowało mi się w ochronie, a na drugim miejscu jest urząd. W Tesco, jak wspomniałem, praca jest nudna, ale ciągle coś sie robi i człowiek nie patrzy bez przerwy na zegarek. Niech tylko Asia coś znajdzie, ja pełną parą ruszam na poszukiwania właściwego kierunku mojej kariery zawodowej. Ale znowu: wyrażenie "kariera zawodowa" też wydaje mi się jakieś głupie i śmieszne, a nawet napuszone. Gdybym miał zapewnione jakie takie utrzymanie do końca dni swoich, nie pracowałbym w ogóle. Nie rozumiem, dlaczego ludzie tak walczą o coraz lepszą pracę, płacę, samochody, pieniądze, domy. Przecież to wszystko jest tak naprawdę nic nie warte. Samo z siebie nie ma to wszystko żadnej wartości. Wartość nadają temu ludzie poprzez swoje potrzeby względem życia. I tu właśnie zaczyna się wyścig. Muszę mieć lepszy samochód, bo sąsiad kupił sobie właśnie nowy. Gdybym tego nie zrobił, nie poczułbym nagle potrzeby zmiany samochodu. Tak samo jest z domami i wszystkim innym. Ludzie starają się nie być gorsi od innych. Szkoda tylko, że pragnienia te ograniczają zwykle do sfery materialnej. I tak właśnie trwonią życie, walcząc o coraz droższe i lepsze dobra, które tak naprawdę nie zwiększają poczucia szczęścia. Później człowiek ogląda się za siebie i stwierdza, że całe życie szarpał się, walczył o pieniądze i prestiż, i tak strawił to życie na różnych niepotrzebnych zmaganiach ze sobą i z innymi.
Podsumowując, chodzi mi o to, że nie chce mi się pracować i próbuję to jakoś usprawiedliwić, he he. Żartuję, nie usprawiedliwiam się. Mam gdzieś, co inni o tym myślą. Naprawdę myślę, że praca zajmuje człowiekowi zdecydowanie zbyt dużo czasu. Dla mnie jest to czas stracony, dla innych nie.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Chciałbym tylko nadmienić że jak to ująłeś "Czasami łapiemy lokalną sieć w kuchni" to nie jest żadna lokalna sieć tlyko od sąsiada który jej nie zabezpieczył...co nie oznacza że możesz z niej korzystać i po prostu łamiesz prawo...
sam pracuje w tesco staram sie jako rozwijac
moze i ty o ty pomysl...jakis kurs lub college
Może i niedługo poszukam pracy w tesco harlow na lgv 2 class w dzień oczywiście...
pozdro