środa, 15 sierpnia 2007

Biurko pod komputer

Minął kolejny tydzień i znowu mam wolne. Czas leci coraz szybciej. Mała weryfikacja odległości do pracy: mam tam ponad cztery kilometry, a nie trzy i pół, jak wcześniej pisałem. Zawsze jadę na złamanie karku i przyjeżdżam do pracy spocony. Ostatnio wyszedłem trochę wcześniej, żeby jechać wolniej, ale to nie zdało egzaminu. Ja nie mogę jechać powoli na rowerze. Denerwuje mnie to i zaraz przyspieszam.
Wczoraj rano miałem jechać z Asią na rozmowę o pracę do restauracji John Barleycorn na Treshers Bush. Znajduje się ona poza Harlow, około pięć kilometrów od naszego domu. Jednak pogoda była fatalna i stwierdziliśmy, że jesienią i zimą ciężko byłoby z dojazdami. Autobusy tam nie jeżdżą i koniec końców zrezygnowaliśmy.
Jest informacja od Sikora. Pracuje w piekarni w Nottingham i zarabia 1200 funtów miesięcznie. Pracuje po dziesięć godzin dziennie i mówi, że jest ciężko. Ale zarobek niezły, lepszy niż w Tesco. Ja mam nadzieję, że we wrześniu dostanę wyrównanie za nadpłaconą składkę ubezpieczeniową. No i nareszcie nie będą mi ściągali pieniędzy za hostel. Wyjdziemy na prostą z pieniędzmi, a szczególnie Andrzej, któremu pieniędzy starcza na styk.
Za chwilę Asia i Kaśka jadą na zakupy. Mi się nie chce, wystarczy mi pięć nocy pod rząd w Tesco. Właśnie weszła do pokoju i prezentuje mi obfitą listę zakupów. Niby niczego nie potrzebujemy, ale jak się jedzie do sklepu, zawsze coś do kupienia się znajdzie.
Michał z Anetą przeprowadzili się do nowego mieszkania. W związku z tym zostawili nam bardzo wygodny i praktyczny metalowy stolik pod komputer oraz dwa plastikowe krzesła ogrodowe. Wszystko w bardzo dobrym stanie. Planuję też kupić od Marcina, oczywiście z Tesco, rower dla Asi za dwie dychy. Afula ostatnio zaszalała i kupiła okazyjnie patelnię za dwa i pół funta. I to z przykrywką!
Nasza współlokatorka Ania poleciała w poniedziałek do Polski. Nam się z kolei na razie nie spieszy. Tym bardziej, że Asia nie ma jeszcze stałej pracy, a jak już ją znajdzie, będziemy musieli zgrać urlopy na taki poważny wyjazd. Ale to jest na potem. Najsamprzód trzeba tu się jako tako urządzić, a dopiero później rozbijać po świecie.

Brak komentarzy: