środa, 12 grudnia 2007

Direct debit zablokowany

Rano pojechałem do Kortowa celem gry w tenisa. Wziąłem klucze i wszedłem na kort tuż przed dziewiątą. Wtedy zadzwoniła Ania z Anglii. Poinformowała mnie, że dostała już czek z agencji i przelała mi pieniądze na konto. Ucieszyłem się i podziękowałem jej za pomyślne doprowadzenie tej sprawy do końca. Po rozmowie wyładowała mi się komórka, więc nie mogłem odebrać telefonu od Bartka. Chciał mnie poinformować, że się trochę spóźni.
W końcu przyszedł. Po kilkunastominutowej rozgrzewce rozpoczęliśmy mecz. Kolana już mi nie dokuczały (opłaciło się zrezygnować w poniedziałek z koszykówki). Pierwszy set toczył się pod dyktando mojego przeciwnika. Było już nawet 3:5, ale nie poddałem się. Powoli odrobiłem straty i wygrałem seta 7:5. Potem było już łatwiej. W drugim secie Bartek robił dużo błędów, w rezultacie przegrał go 0:6. Trzeci set zaczął się równo, ale potem uzyskałem przewagę i nie odpuściłem już do końca. Wygrałem 6:3. Na koniec poodbijaliśmy jeszcze na luzie bez punktów i dwadzieścia po jedenastej zeszliśmy z kortu.
W domu byłem w południe. Asia właśnie wychodziła załatwiać różne sprawy (i sprawunki oczywiście też). Ja zaś zasiadłem do internetu. Sprawdziłem angielskie konto i faktycznie przybyło mi ponad dwieście czterdzieści funtów. To mnie zmobilizowało. Zadzwoniłem do banku i poprosiłem o zablokowanie mojego Direct Debit. Dzięki temu pozbawiłem mojego brytyjskiego dostawcę usług internetowych możliwości pobierania z mojego konta opłat w wysokości dziesięciu funtów miesięcznie. Co prawda umowa zobowiązywała mnie do płacenia przez cały rok, czyli do lipca 2008, ale czego się nie robi dla pieniędzy?
Andrzej poinformował mnie przez GG, że niebawem będzie miał mój P45. Dzięki temu rozliczę się z brytyjskim urzędem skarbowym i ten rozdział w życiu będę miał zamknięty.
Średni kurs funta: 4,98 PLN.

Brak komentarzy: