wtorek, 15 kwietnia 2008

Hydraulika rur odpływowych

Wczoraj bawiłem się w hydraulika. Może nie wyglądam jak słynny polski hydraulik z reklamy, ale byłem skuteczny. Czyściłem u mamy rury odpływowe pod zlewem w kuchni i w łazience. Zabrałem ze sobą specjalną dwumetrową sprężynę, zakupioną przed paroma miesiącami, i nią właśnie grzebałem w otchłaniach kanalizacji. Nie było to przyjemne, szczególnie zapachowo, ale ktoś musiał to zrobić, a ja byłem odpowiednim człowiekiem.
Dzisiaj kolejny dzień prawdziwie wiosennej pogody. Jedynym problemem pozostaje praca i związane z nią ranne wstawanie. Zawsze kładę się spać około dwudziestej drugiej, ale prawie nigdy nie jestem porządnie wyspany. Wstanie z łóżka o szóstej trzydzieści zawsze jest nieprzyjemne i zawsze mam ochotę na jeszcze co najmniej godzinę snu. Z domu wychodzę dziesięć po siódmej, aby zdążyć do urzędu na wpół do ósmej. Przed wyjściem najwięcej czasu zajmuje mi przygotowanie pożywienia na cały dzień pracy. Standardowo kroję dwanaście kromek chleba i robię z nich sześć podwójnych kanapek. To wszystko pakuję do nieodłącznego plecaka i ruszam. Sam spacer jest przyjemny. Lubię wdychać poranne, rześkie powietrze. Często czuję zapach Jeziora Długiego, przy brzegu którego przechodzę. Jak już znajdę się w biurze, czar przyjemnego dnia pryska.
Dzisiaj na duchu podtrzymuje mnie perspektywa wieczornego grania w tenisa. Żyję nadzieją, że piętnasta trzydzieści nastanie bardzo szybko. Niby dzień w pracy trwa zawsze osiem godzin, ale najważniejsze jest subiektywne odczuwanie upływu czasu.
Innym czynnikiem stresogennym jest kurs funta. Obecnie średnia jego wartość to 4,25 zł. W niedzielę, w chwili rozpaczy, rozważałem z Asią pomysł powrotu do Anglii. Tam kurs funta do złotego nie ma żadnego znaczenia. Tak naprawdę wolimy jednak tu zostać, ale przy takim spadku wartości moich brytyjskich oszczędności różne myśli błądzą mi po głowie.

Brak komentarzy: