Wczoraj odbył się finał Wimbledonu. Skład tego meczu był taki, jaki miał być: Nadal - Federer. Hiszpan za swoim trzecim podejściem zdobył wreszcie upragniony tytuł na trawie. W zaciętym i przerywanym deszczem meczu pokonał Szwajcara 6:4, 6:4, 6:7, 6:7, 9:7. Po raz pierwszy od wielu lat ktoś wygrał w tym samym roku French Open i Wimbledon. Rafa, przy takiej grze, będzie głównym faworytem US Open. A Federer w tym roku ciągle jest bez zwycięstwa w turnieju wielkoszlemowym.
Weekend minął oczywiście również pod znakiem mojej własnej gry w tenisa. W sobotę grałem w parze ze Zdzichem przeciwko Bartkowi i Krzyśkowi. Przegraliśmy 6:0, 6:7, 2:6. Wczoraj z kolei byłem w parze z Władysławem. Graliśmy przeciwko tej samej parze. Przegraliśmy po zaciętym meczu 6:7, 7:6, 4:6. Dzisiaj kolejny mecz. Rakietą Babolata gra się świetnie. Jest duża kontrola nad piłką nawet przy bardzo silnych zagraniach. Czyli mogę grać to, co lubię najbardziej.
Poza tym Asia wymyśliła remont mieszkania, polegający na pomalowaniu ścian i sufitów plus doklejenie w łazience ozdobnego paska nad glazurą. Na razie kupujemy materiały. I tak na przykład dzisiaj byliśmy w Praktikerze oddać niepasujące kafelki. Zwrot został przyjęty. Właściwego zakupu dokonaliśmy w Wemie. A teraz, niestety, trzeba będzie wziąć się do roboty. Na początek czeka mnie szpachlowanie pęknięć na ścianach i sufitach. Brrrrrr!
Ostatnio coraz bardziej szwankuje mi komputer. Sformatowałem dysk i przez chwilę było dobrze. Potem znowu zaczął bardzo wolno pracować. Menedżer zadań pokazywał, że procesor jest ciągle obciążony w prawie 100%. Wydaje mi się, że to twardy dysk jest uszkodzony. Chciałem zanieść go do serwisu, ale okazało się, że trzyletni okres gwarancji minął w październiku zeszłego roku. No cóż, trudno. Na razie zdefragmentowałem dysk systemowy i, o dziwo, zadziałało! Ciekawe tylko na jak długo.
poniedziałek, 7 lipca 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz