Miniony weekend był bardzo upalny. Najpierw poszedłem z Asią na plaże miejską. Wypożyczyliśmy kajak i popływaliśmy po Jeziorze Krzywym. Po południu pojechałem na tenisa. Graliśmy we trzech: ja, Bartek i Maliniak. Wszyscy byliśmy jednak wyczerpani upałem i gra się nie kleiła. Z tego powodu odpuściliśmy sobie granie w niedzielę. Asia była zadowolona, bo twierdzi, że gram zdecydowanie za często.
Bartek i Maliniak chcą wystąpić w deblu w Memoriale Włodarczyka, który rozpoczyna się w czwartek na kortach Budowlanych przy ul. Radiowej. Wpisowe wynosi 100 złotych od osoby. Jest to turniej ogólnopolski, zatem obsada będzie na pewno bardzo silna. W singlu dziką kartę dostał najlepszy zawodnik naszego województwa, Mikołaj Borkowski. Turniej kończy się w niedzielę. Niestety, nie obejrzę decydującej jego fazy, bo wyjeżdżamy z Asią w sobotę rano do Krakowa. Chyba zabiorę ze sobą rakietę i poodbijam czasem na ściance. Jeśli taką znajdę w miarę blisko mieszkania Marka.
Wczoraj w końcu spotkałem się z Pawłem, który trzy tygodnie temu wrócił z pięcioletniego pobytu w Nowym Jorku. Poopowiadał trochę o pracy i o samym mieście. Mówił to samo, co ja o Anglii: pod względem finansowym jest nieporównywalnie lepiej niż w Polsce. Ale pieniądze to nie wszystko, o czym przekonują się kolejni emigranci.
Dzisiaj musiałem znowu wstać do pracy, niestety. Na duchu podtrzymuje mnie myśl, że będę tu tylko do piątku. Potem dwa tygodnie urlopu.
Ostatni już dzień wypełniam ewidencję czasu pracy. Nasze władze zleciły firmie zewnętrznej audyt w urzędzie. W związku z tym pracownicy tej firmy rozdali nam do wypełnienia formularze. Mamy w nich minuta po minucie odnotowywać codzienny zapis pracy. Robię to bardzo sumiennie, gdyż pragnę się pokazać z jak najlepszej strony. W końcu być urzędnikiem to zaszczyt niemały, a satysfakcja z pracy jaka! Chociaż Franz Kafka też był urzędnikiem i umarł na zapalenie płuc w wieku 40 lat. Mam zatem 6 lat na zmianę pracy.
poniedziałek, 28 lipca 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz