środa, 15 października 2008

Angielski czek

W poniedziałek postanowiłem w końcu zrealizować czek, który dostałem z brytyjskiego HM Revenue & Customs. Jest to zwrot podatku, nadpłaconego przeze mnie podczas pracy w Tesco w Harlow. W sumie otrzymałem 462 funty.
W niedzielę wieczorem coś mnie tknęło i wyjąłem czek z szuflady. Obejrzałem go dokładnie i okazało się, że jest on ważny przez sześć miesięcy od daty wystawienia. Szybko policzyłem i wyszło mi, że traci on ważność 21 października. Zdrętwiałem i postanowiłem załatwić tę sprawę jak najszybciej.
W poniedziałek ruszyłem do oddziału banku PKO BP na Pieniężnego. Ten bank ma podpisane umowy z niektórymi bankami brytyjskimi o bezpłatnych przelewach. Stanąłem w kilkuosobowej kolejce. Czynne były cztery stanowiska kasowo-transakcyjne. Po kwadransie nadeszła moja kolej. Powiedziałem, że chcę zrealizować czek zagraniczny. Pani, do której skierowałem swą prośbę, spłoszyła się. Szybko zwróciła się do koleżanki obok, czy robiła kiedykolwiek podobne rzeczy. Tamta, widać bardziej doświadczona pracownica, potwierdziła gotowość realizacji czeku, ale nie dzisiaj. Podobno do tego typu transakcji potrzebna jest jeszcze jedna osoba z uprawnieniami, której niestety nie ma. Kazano mi przyjść w następną środę. Ja na to, że tak długo nie mogę czekać, bo minie mi ważność czeku. Wobec tego doradzono mi udanie się do oddziału banku na Dąbrowszczaków. Tak zrobiłem.
W tamtym oddziale kolejka jest elektroniczna, czyli najpierw pobiera się z automatu numerek i czeka się na jego wyświetlenie. Pobrałem numerek i stanąłem w oczekiwaniu na swoją kolej. Ludzi było sporo. Wszystkie miejsca siedzące były zajęte, i dodatkowo sporo osób jeszcze stało. Sterczałem kilka minut cierpliwie, ale widząc tempo obsługi, podszedłem i zapytałem, czy będę mógł zrealizować tu czek zagraniczny. Pani odparła, że tak, ale muszę wziąć numerek z literką B. Spojrzałem na swój: oczywiście był z literką A. Pokornie ponownie podszedłem do automatu i tym razem wygenerowałem numerek B468. Aktualnie obsługiwany był B463. Uznałem, że to nie tak źle i spokojnie zająłem miejsce stojące w coraz bardziej dusznym pomieszczeniu banku. Moją kolejkę obsługiwała tylko jedna osoba i trochę to trwało. Zwolniło się nawet miejsce siedzące, które skwapliwie zająłem. Okazało się, że nie był to najlepszy pomysł. Obok siedział starszy pan, który chyba bardzo nie lubi mydła ani wody. Mimo tych niedogodności wytrwałem na posterunku i doczekałem się na swoją kolej. Po moim pytaniu o możliwość zrealizowania czeku pani zareagowała zdaniem: czy ma pan u nas konto? Oczywiście nie miałem, ale próbowałem się ratować kontem walutowym Asi. Pani to nie zadowoliło: konto musi być moje. Wobec tych przeciwności wypaliłem: to ja chcę założyć konto. Pani nawet za bardzo się nie zmartwiła. Zapytała tylko, czy mam 150 funtów, aby otworzyć konto walutowe. Oczywiście zwykle nie biegam po mieście ze 150 funtami w kieszeni i tym razem też ich nie posiadałem. Pani uśmiechnęła się wyrozumiale (skąd ona wiedziała, że mogę nie mieć tych funtów?) i doradziła mi załatwienie tej sprawy w moim banku lub przyjście do niej jutro odpowiednio przygotowany. Zrezygnowany wyszedłem z placówki.
W domu zacząłem grzebać w internecie, szukając informacji o Bre Banku, który fizycznie obsługuje klientów mBanku, w którym mam konto. Niestety, doczytałem się wiadomości, że Bre Bank od 6 października nie realizuje czeków zagranicznych. Czyżby wiedzieli o mojej sprawie i wyprzedzili moją wizytę w ich placówce?
Następnego dnia umówiłem się z Asią, że dołączy mnie do swojego konta walutowego w PKO BP. Spotkaliśmy się w oddziale na Pieniężnego. Wyłuszczyliśmy nasz problem i poprosiliśmy o dopisanie mnie do konta Asi jako współposiadacza. Obsługującej nas pani zajęło trochę czasu zanim zrozumiała o co chodzi. Zaczęła szperać w komputerze i przy okazji rzekła, że dopisanie kogoś do konta kosztuje jednorazowo 24 złote. Z miejsca straciłem ochotę na współposiadanie konta Asi. Poprosiłem o założenie oddzielnego konta. Pani nie było to w smak, bo powiedziała, że konta walutowe w zasadzie obsługuje oddział na Dąbrowszczaków. W tym momencie miałem dość. Ustaliliśmy, że Asia zlikwiduje swoje konto, a ja w tym czasie przejdę się po najbliższych placówkach bankowych z pytaniem o możliwość realizacji mojego czeku. Zacząłem od Eurobanku i AIG Banku. Niestety, oba banki nie realizują czeków zagranicznych. Polecono mi Citi Bank, którego oddział mieści się na rogu Piłsudskiego i Dąbrowszczaków.
W Citi Banku nie było kolejek. Podszedłem do wolnego stanowiska i wyłuszczyłem swoją sprawę. Pani nie widziała problemu. Założyła mi konto i przyjęła czek. Zapytałem jeszcze o prowizję od realizacji transakcji. Okazało się, że bank nie pobiera żadnych prowizji. Co najwyżej mogą wystąpić koszty pozabankowe. Mogą, ale nie muszą. Wszystko trwało góra 20 minut. Szybko, łatwo i przyjemnie. I bez konieczności wpłaty 150 funtów. Czas oczekiwania na pieniądze z czeku może wynieść nawet 3 miesiące.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Wonderful, what a weblog it is! This website gives useful data to us, keep it up.



Also visit my site: pożyczki bez big

Anna Różańska pisze...

Sporo lat minęło od tego wpisu, a moje doświadczenia z PKO BP wciąż niemiłe. Z końcem grudnia wypłacałam pieniądze z książeczki SKO córki. Poszło lepiej, niż Autorowi z angielskim czekiem, ale odstałam swoje w regulowanej elektronicznie kolejce, by wreszcie podejść do stanowiska obsługiwanego przez miłą pracownicę, która wszakże nigdy jeszcze takiej operacji jak wypłata z SKO nie realizowała. Musiałam zatem poczekać jeszcze chwilkę, aż jej doświadczona koleżanka skończy obsługiwać swojego klienta i przyjdzie nam na ratunek.