piątek, 3 października 2008

Rozładowany akumulator

Wczoraj Zdzichu podrzucił mi swoją rakietę do naciągnięcia. Grał ponad rok tym samym naciągiem, który zaczynał już się strzępić. Wstawiłem nowy naciąg, tym razem, zgodnie z prośbą Zdzicha, napięcie strun to 24 kg.
Jak zwykle rano przygotowywałem sobie posiłek do pracy. Ugotowałem makaron i piersi z kurczaka, zrobiłem kanapki. Następnie, jak zwykle w nieparzysty dzień tygodnia, ogoliłem się. O 7:20 wyszedłem z domu i wsiadłem do samochodu. Najpierw rzucił mi się w oczy brak godziny na wyświetlaczu. Po przekręceniu kluczyka w stacyjce nie zareagowały kontrolki. Spojrzenie na przełącznik świateł powiedziało mi wszystko. Zostawiłem wczoraj samochód na włączonych światłach. Wściekły wysiadłem z wozu i pokłusowałem w stronę pracy. Na plecach miałem plecak z żywnością na dwa posiłki, a w ręku rakietę Zdzicha. Dobre w tym wszystkim było to, że przekonałem się o swojej dobrej kondycji. Półtora kilometra biegu nie spowodowało u mnie nawet zadyszki.
Zdzichu pochwalił się, że znalazł w końcu partnera na jutrzejszy turniej. Został nim pan Przemek, który czasem grywał na korcie profesorskim. Ciekawe, jak im pójdzie w sobotnich zmaganiach na TKKF Skanda.

Brak komentarzy: