niedziela, 20 lutego 2011

Kontuzja Bartka

Wczoraj odbył się kolejny trening tenisowy na hali przy Artyleryjskiej. Tym razem nieobecnością popisał się Bartek. Podobno nabawił się urazu nogi. Zastąpił go Marek.
Graliśmy deble w składach mieszanych. Najpierw byłem w parze z Wiesławem, potem z Januszem, a na końcu z Markiem. Grało mi się nieźle, szczególnie zadowolony jestem z serwisu i woleja. Znowu pękł mi naciąg, gdyż podczas returnu z bekhendu pechowo odbiłem piłkę końcem rakiety. Wytrzymał niecałe dziesięć godzin gry. Wytrzymałby więcej, ale uderzenie przy ramie zerwało go przedwcześnie.
Dzisiaj zatem wziąłem się za wstawianie nowego naciągu. Tym razem ustawiłem siłę naciągu na 26,5 kg, czyli o kilogram więcej niż ostatnio. Niestety, podczas pracy nastąpiło pęknięcie nowego naciągu. Musiałem zaczynać na nowo. Przez ten drobny wypadek zabrakło jakieś dwa metry naciągu. Musiałem zatem dosztukować na strunach poziomych te brakujące dwa metry. Udało się nienajgorzej i rakieta jest gotowa do gry w środę w SP 30. Co prawda tamtejsza sala ma sporo wad: nie mam linii do tenisa, parkiet jest świeżo lakierowany, a co za tym idzie śliski jak diabli dla piłki tenisowej, no i oświetlenie też nie spełnia norm. Ale, jak mówią Anglicy, never look a gift horse in the mouth, czyli darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda.

Brak komentarzy: