Wczorajsza gra na hali stała pod znakiem nieobecności Wieśka Jaśkowiaka. Zastąpił go godnie Przemek, od wielu lat znajdujący się w czołówce rozgrywek na kortach TKKF Skanda. Zatem pary do debla tworzyli: ja i Bartek oraz Przemek i Janusz Truskowski. Najpierw tradycyjnie rozpoczęliśmy od odbijania jeden na jednego, tzn. ja odbijałem z Bartkiem, a nasi przeciwnicy między sobą. Tak zeszło nam pół godziny, poserwowaliśmy trochę dla wprawy i zaczęliśmy grę na punkty. Bartek jak zwykle grał bardzo ostro, ale wykazywał się większą regularnością niż przed tygodniem. Ja z kolei lepiej czułem wolej i pierwszego seta wygraliśmy 7:6. W drugim robiliśmy trochę więcej błędów i przegraliśmy go do chyba trzech. Set rozstrzygający był znowu wyrównany, ale ostatecznie pokonaliśmy rywali 6:4. Ponieważ zostało jeszcze 10 minut do siódmej zagraliśmy tie-break. Ponownie udało nam się w nim zwyciężyć (7-5). Tym razem nie przedłużyliśmy sobie gry, bo po nas nie przyszedł jak poprzednio Marek Jędrzejczyk, ale obca nam para - chyba instruktor z podopieczną.
Dzisiaj zaplanowałem odpoczynek, po sześciu kolejnych dniach treningów. Żeby jednak nie było tak całkiem leniwie, wieczorem trzasnąłem sześć serii brzuszków. Jak to się mówi: "Practice makes perfect".
niedziela, 13 lutego 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz