Tym razem byliśmy lepiej przygotowani. Od razu do pracy wziąłem swoją wielką tenisową torbę z pełnym wyposażeniem. Umówiłem się ze Zdzichem, że zajedzie po mnie na Knosały. Posiedziałem zatem trochę dłużej w pokoju i wyszedłem na zewnątrz za kwadrans czwarta. Zdzichu zjawił się za pięć. W szkole byliśmy punkt szesnasta. Wyposzczeni graliśmy ostro ponad dwie godziny. Nareszcie czuję, że lepiej mi się biega. Wraca mi porządny start do piłki. Po grze jak zwykle Zdzichu odwoził mnie do domu. Poprosiłem go o pomoc w odwiezieniu do Media Markt piekarnika nabytego w niedzielę. Stwierdziliśmy, że jest trochę za szeroki. A że zwroty nie są przyjmowane, postanowiliśmy wymienić piekarnik na telewizor.
Wytaszczyłem ze Zdzichem piekarnik z domu i postawiliśmy go na przednim siedzeniu. Bagażnik w Punto nie jest zbyt obszerny i nie było szans na umieszczeniu tam czegoś większego. Okazało się, że i tu piekarnik zajmuje zbyt wiele miejsca. Konkretnie uniemożliwiłaby zmianę biegów. W związku z tym zatargaliśmy urządzenie z powrotem do domu i pojechaliśmy do Media Markt bez piekarnika, za to z Asią. Nie robiono nam problemów z wymianą. Pooglądaliśmy więc telewizory i po kwadransie zdecydowałem się na Panasonic 37'' LCD. Dopłaciłem różnicę między ceną piekarnika i telewizora, ustaliliśmy szczegóły transportu i poszliśmy na przystanek. Niestety, autobus mieliśmy dopiero za pół godziny. To przerastało naszą cierpliwość i udaliśmy się do domu pieszo (niektórzy mówią: "na pieszo"). Ostatecznie o dziewiątej mogłem wrzucić coś na ruszt i odpocząć. To był męczący dzień.
czwartek, 5 lutego 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz