niedziela, 29 sierpnia 2010

Memoriał Włodarczyka amatorów

W piątek wystartowałem z Bartkiem w deblu w Memoriale Włodarczyka na kortach przy ul. Radiowej. Losowanie odbyło się o 14. Byłem wtedy w pracy. Bartek zadzwonił i powiedział, że gramy dopiero czwarty mecz. Dodatkowo padał deszcz i rozgrywki przeniosły się na halę. Tam są tylko dwa korty, zatem mieliśmy dużo czasu. Mimo, że byłem już przygotowany do gry, po pracy pojechałem do domu na obiad. Wg wyliczeń Bartka mieliśmy zacząć mecz ok. 19-tej. Namawiałem Asię, żeby pojechała ze mną i popatrzyła jak gramy. Ona jednak, szelma jedna, wolała odwiedzić koleżankę. Byliśmy już na Dąbrowskiego, kiedy zadzwonił Bartek. Nasz mecz właśnie miał się zacząć. Odwiozłem Asię na koniec Jagiellońskiej i pojechałem na halę. Zamiast naszego zaczął się już inny mecz. Dzięki temu jednak mogliśmy dopingować chłopaków ze stajni kortowskiej, czyli Zdzicha Lecha i Przemka Sobiecha. Grali debla w kategorii wiekowej +40 przeciwko bardzo dobremu amatorowi Rynkiewiczowi z Mrągowa i jego koledze. Mecz był zacięty i niespodziewanie nasi wygrali 4:6, 7:6, 10-4. Potem od razu grali ćwierćfinał, który już gładko przeszli 6:0, 6:0.
Tymczasem na kort wyszliśmy ja z Bartkiem i nasi przeciwnicy w osobach Michała Smoczyńskiego i Darka Kardasia. Jest to bardzo znany w Olsztynie debel. Pierwszy set był równy, ale w końcówce rywale byli lepsi i przegraliśmy 4:6. W drugim odskoczyli nam na 5:2, ale odrobiliśmy do 5:4. Kolejnego gema już jednak nie wyrwaliśmy i cały mecz zakończył się wynikiem dla nas niekorzystnym 4:6, 4:6. Myślę jednak, że mamy jeszcze rezerwy i przy wyeliminowaniu stresu meczowego spokojnie można takie pojedynki wygrywać.
W półfinale starszej kategorii deblowej Zdzichu i Przemek ulegli znanej olsztyńskiej parze trenerskiej Badurek/Sosnowski 2:6, 1:6.
W sobotę Asia pojechała na spotkanie związane z jej pracą, a ja skoczyłem na ściankę na Radiową. Poodbijałem pół godziny i przy treningu smecza pękł mi naciąg tuż przy ramie. Pojechałem więc do Tesco zakupić gąsior do nalewki i olej silnikowy. Zaraz też zaczęło padać. Skierowałem się do domu i czekałem na telefon od Asi. Po jej spotkaniu mieliśmy jechać do Zgliczyna na urodziny jej mamy. W końcu po drugiej zadzwoniła. Pojechałem po nią pod Europa Center. Zboczyliśmy jeszcze do babci na obiad. Zabraliśmy ją ze sobą, bo chciała odwiedzić swoją siostrę w Szreńsku. Po drodze wstąpiliśmy do domu, przebraliśmy się, szybko spakowaliśmy i ruszyliśmy w kierunku Warszawy. Jechało się dobrze, dopóki 8 km przed Mławą nie stanęliśmy w korku. Myślałem, że to z powodu wypadku droga jest zablokowana. Rychło jednak okazało się, że właśnie skończyła się inscenizacja bitwy pod Mławą i tłumy ludzi wyjeżdżały z pola walki na siódemkę. Ruchem kierowała policja i co chwilę zatrzymywała ruch na drodze krajowej, żeby umożliwić wjazd na nią widzom owej inscenizacji. Trwało to ponad pół godziny, podczas którego to czasu przebyliśmy jakieś 3 kilometry. W końcu minęliśmy newralgiczny punkt włączania się do ruchu żądnych wrażeń historycznych ludzi. Sprawnie dotarliśmy do Szreńska, wysadziliśmy babcię i po chwili już byliśmy w Zgliczynie.
Tam Jarek z Piotrem przygotowywali ognisko, mimo że pogoda była niepewna. Ja i Michał poszliśmy po piwo. Michał zaproponował po jednym na miejscu. Nie odmówiłem i tak sobie staliśmy przy wiejskim sklepie pociągając alkohol i wdając się w gadki z miejscowymi. Fajny klimat. Trochę czasu nam to zajęło i niedługo już miałem telefon ponaglający od niejakiej Joanny S. Wzięliśmy we dwóch skrzynkę z piwem i zanieśliśmy ją pod dom. Zaczynał padać deszcz i wszyscy schowali się do środka. Poimprezowaliśmy wobec tego pod dachem i około północy położyliśmy się spać.
Niedziela była jakaś senna. Nie padało, więc siedziałem sobie przed domem i grzałem się promieniami słońca, jeśli tylko wychodziło ono zza chmur. Po piątej wyjechaliśmy, najpierw do Szreńska po babcię, a stamtąd już bezpośrednio do Olsztyna. Tym razem bez korków, zgodnie z planem, czyli w ciągu półtorej godziny byliśmy na miejscu.
Jutro zaczyna się ostatnia tegoroczna odsłona tenisowego wielkiego szlema, czyli turniej US Open w Nowym Jorku. Rafa Nadal będzie walczył o swój pierwszy triumf w Stanach, ale faworytem bukmacherów jest Federer. W singlu mężczyzn grają dwaj nasi reprezentanci: Kubot i Przysiężny. Kubot swój mecz gra jutro, a dzisiaj będzie walczył o awans do II rundy Michał Przysiężny (ATP 89) z Hiszpanem Montanesem (ATP 23).

Brak komentarzy: