niedziela, 19 września 2010

Grzybobranie

Wstaliśmy przed ósmą, zjedliśmy śniadanie i pojechaliśmy na te grzyby. Las znajdował się jakieś pięć kilometrów od Zgliczyna. Zaparkowałem na leśnej drodze i ruszyliśmy między drzewa. Okazało się. że z czytania nici. Miałem brać czynny udział w zbieractwie. Łaziliśmy po lesie prawie godziny. Byłem zmęczony po wczorajszym turnieju i pod koniec już całkiem miałem dość grzybobrania. Znalazłem kilka prawdziwków, podgrzybków i czegoś tam jeszcze, czego nazwy nie pamiętam. Głównie jednak służyłem za nosiciela zebranych grzybów. Do domu wróciliśmy przed pierwszą. Byłem głodny jak pies, bo wziąłem ze sobą tylko jedną kanapkę z serem. Po jedzeniu ogarnęła mnie senność. Położyłem się na kanapę i szybko zasnąłem. Wstałem po trzeciej, zjadłem obiad i zebraliśmy się do wyjazdu do Olsztyna. Zapakowaliśmy grzyby do dużego kartonu, żeby się nie gniotły. Zabraliśmy też trochę jajek na sprzedaż i pognaliśmy na północ kraju.
W domu Afula zabrała się z Igorem do oczyszczania zebranych dóbr lasu, a ja odwiozłem mamę, która nocowała u nas w ten weekend. Po powrocie byłem bardzo zmęczony i szybko położyłem się spać.

Brak komentarzy: