Ten tydzień spędzony był bardzo na sportowo. Wymienię po kolei: poniedziałek - siłownia, wtorek - tenis w ZSM-E, środa - siłownia, czwartek - siłownia, piątek - tenis na ściance, sobota - tenis na Artyleryjskiej. Dopiero dzisiaj jest dzień odpoczynku przed kolejnym pracowitym tygodniem rzecz jasna.
Zatem w piątek od razu po pracy wyciągnąłem z piwnicy rower i popedałowałem na ściankę przy Radiowej. Na szczęście była pusta, zatem mogłem swobodnie z niej korzystać. Przyjechałem z postanowieniem ćwiczenia głównie uderzeń z góry, czyli smecza i serwisu. Najpierw rozgrzałem się delikatnym i spokojnym odbijaniem forhendem i bekhendem. Potem przeszedłem do smecza. Odbijało się raczej średnio, bo nie mam jeszcze czucia, piłki miałem miękkie i siatka u góry ścianki jest postrzępiona i opuszcza się coraz niżej, przez co część piłek uderzanych smeczem nie wracała do mnie górą, tylko była blokowana przez rzeczoną siatkę. Wobec tych przeszkód zacząłem doskonalenie serwisu. Tu już było lepiej. Spokojnie próbowałem różnych wariantów wyrzutu, co byłoby niemożliwe podczas gry na punkty. Miejsce uderzenia piłki o ścianę było sprawą drugorzędną, ważniejszy był właściwy wyrzut piłki i praca nóg oraz tułowia podczas akcji serwisowej. Co jakiś czas urozmaicałem sobie to uderzanie ćwicząc forhend i bekhend. Spędziłem na ściance jakieś czterdzieści minut. W drodze powrotnej zahaczyłem jeszcze o stację benzynową, gdzie uzupełniłem powietrze w oponach mojego bicykla.
Wczoraj zawitałem na hali znowuż przed szesnastą. Bartek kończył trening jakiegoś młodego adepta sztuki tenisowej. W tym czasie rozgrzewałem się skrupulatnie, truchtając i rozgrzewając stawy ramienne, łokciowe oraz nadgarstki. Po chwili zjawił się Marek i weszliśmy na kort. Dzisiaj czwartym do debla miał być Grzesiu Senderowski. Do czasu jego przyjazdu graliśmy dwóch na jednego. Długo jednak w ten sposób nie pograliśmy, bo na halę wszedł Grzegorz. Po krótkiej rozgrzewce był gotów do zmagań. Dołączył do mnie, a po drugiej stronie siatki stanęli Bartek z Markiem. Mecz generalnie był równy, ale zawsze ze wskazaniem na naszych przeciwników. Grzegorz trochę za wolno reagował na uderzenia, szczególnie na agresywne ataki Bartka. Przegraliśmy chyba 3:6, 5:7, 4:6, 5:7, 4:6. W dwóch setach, tych przegranych do pięciu, prowadziliśmy już 5:3, ale nie wykorzystaliśmy przewagi.
W swojej grze najbardziej byłem zadowolony z serwisu. Pierwszy serwis jest coraz mocniejszy, lepszy technicznie i coraz więcej tych uderzeń wchodzi w karo serwisowe. Dzięki temu rzadziej musiałem korzystać z drugiego serwisu i wygrałem prawie wszystkie swoje gemy serwisowe (raz przegrałem, niestety przy prowadzeniu 5:4). Także returny już gram pewniej, tak z forhendu jak i z bekhendu. Bardzo dobrze grał Bartek. Uderzał soczyście i najczęściej celnie. Jego serwis także sprawiał nam dużo kłopotów. Głównie dlatego nie wygraliśmy seta.
W turnieju ATP w Miami na razie bez niespodzianek. Nasz Kubot tym razem uległ Karlovicowi 3:6, 7:6, 6:7. Zatem mecz był bardzo równy. W kolejnej rundzie jednak Chorwat przegrał z Del Potro. W trzeciej rundzie ciekawe może być spotkanie Federera z Roddickiem. Amerykanin spadł w rankingu na 34 miejsce i będzie walczył o poprawienie swojej pozycji. Natomiast Szwajcar, po zwycięstwie przed tygodniem w Indian Wells, dąży do kolejnego turniejowego triumfu.
Dziś w nocy nastąpiła zmiana czasu z zimowego na letni. To jest to, ponieważ teraz będzie o godzinę dłużej widno. A to, jak powszechnie wiadomo, sprzyja tenisistom.
niedziela, 25 marca 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz