Znam już szczegóły dotyczące przesłania bagażu do Polski. Byłem w zeszły piątek na Bus Station i porozmawiałem z kierowcą Orbis Transport. Przewiezienie jednej sztuki bagażu kosztuje minimum dwadzieścia funtów. Od razu straciłem zainteresowanie dalszą rozmową. Poszedłem zatem do polskiego sklepu i tam zapytałem o wysłanie paczki. Kosztuje to osiemnaście funtów (do 15 kilogramów). Powyżej tej wagi za każdy dodatkowy kilogram dopłaca się półtora funta. Czyli ewentualną wysyłkę zrealizuję przez ten sklep.
W poniedziałek zaczęliśmy także działać z Andrzejem w sprawie zwrotu pieniędzy za nadpłacone składki ubezpieczeniowe. NIN-y mamy od czerwca, a zwrotów ani widu, ani słychu. Najpierw pojechaliśmy rano po pracy do oddziału Urzędu Skarbowego w Harlow i tam wyłuszczyłem naszą sprawę. Pani, do której mówiłem, była nie bardzo zorientowania i kazała nam dzwonić do siedziby głównej. Tak też zrobiliśmy. Po streszczeniu naszej sytuacji facet po drugiej stronie poprosił mnie o podanie mojego NIN. Okazało się, że nie dostali jeszcze zgłoszenia takiego numeru. Polecił nam iść do pracodawcy, który powinien wysłać do Urzędu Skarbowego druk P46. Andrzej zaproponował, żebyśmy pojechali od razu. Znaleźliśmy się zatem w Tesco ponownie, trzy godziny po zakończeniu zmiany. Weszliśmy do biura i wyjaśniliśmy pierwszej napotkanej biurwie w czym rzecz. Ta poleciała szukać Julie, która zajmuje się tymi sprawami. Oczywiście nie mogła znaleźć Julie, więc zapisała sobie naszą prośbę o wysłanie formularza P46 i obiecała przekazać to dalej. Zapytała też o nazwisko naszego menedżera i powiedziała, że wiadomość od Julie będzie nam podana za jego pośrednictwem. Nie pozostało nam nic innego, jak wracać do domu.
Tego samego dnia wieczorem w pracy zagadnąłem Scott'a w tej sprawie. Zrobił zdziwioną minę, ale okazało się, że jeszcze nie był w biurze. W razie czego w czasie przerwy napisałem pismo jeszcze raz prosząc o wysłanie formularzy i jednocześnie podając nasz adres. W Tesco bowiem ciągle figurujemy pod adresem hostelu. Wręczyłem je mojej bezpośredniej przełożonej Elen Clayton. Niedługo potem podszedł do mnie Scott i pokazał mi pismo z biura. Julie wysłała nasze formularze. Mam nadzieję, że poprawiła mój NIN. Dopiero w zeszłym tygodniu zorientowałem się, że Tesco błędnie zapisało mój numer ubezpieczenia. Coś mnie tknęło i porównałem mój NIN z tym wpisanym na druku wypłaty. Zamieniono dziewiątkę na trójkę. Co za ludzie! Teraz więc liczymy, że z najbliższą wypłatą otrzymamy dodatkowo około sześćset funtów zwrotu z Urzędu Skarbowego. Ładny zastrzyk finansowy.
Wczoraj poprosiłem Leszka, żeby pożyczył mi przewodnik po Londynie (z mapą). Jutro rano, jesli tylko pogoda będzie łaskawa, ruszam w kierunku stolicy. Prognozy są zachęcające i mam nadzieję, że nic w tej materii się nie zmieni. Rano po pracy uzupełniłem na stacji Tesco powietrze w kołach. Wyjazd planuję na wpół do siódmej. Wtedy bowiem zaczyna robić się widno. Pożyczam jeszcze od Ani jej oświetlenie rowerowe i wyposażony jeszcze w przewodnik, aparat fotograficzny i zestaw do klejenia dętek wyjeżdżam w pożegnalną podróż.
środa, 10 października 2007
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz