środa, 3 października 2007

Pan Kuczko, czyli stary Polak w Anglii

W poniedziałek nareszcie doszła do skutku nasza wizyta u Polaka z naprzeciwka. Trochę trudno się z nim dogadać, bo jeszcze w czasie wojny był ranny i nie słyszy na lewe ucho. Ale po polsku mówi dobrze i rozumie się go bez problemów. Pochodzi z Wilna. Opowiadał nam, jak to wkroczył z armią Andersa do Włoch. Tam też pozostał do 1947 roku. Polskim żołnierzom mówiono o sytuacji w powojennej rzeczypospolitej. Nawet pytał nas, czy to prawda, że władze komunistyczne wsadzały AK-owców do więzień i wysyłały ich na Syberię. Do naszej wizyty nie był pewien, czy to prawda! Z Włoch cała jego II Dywizja chciała wyjechać do Kanady. Okazało się jednak, że wyjazd tam załatwiony jest już przez Amerykanów dla I Dywizji. Tym sposobem wylądował w Londynie. Tam pracował 14 lat i w roku 1951 ożenił się. Następnie dostał dobrze płatną pracę w Harlow i tu już osiadł na stałe. Wykonywał prace robotnicze, głównie w fabrykach. Mówił, że pracy było pod dostatkiem. Przechodzili z kolegami od fabryki do fabryki, w zależności od tego, gdzie więcej płacili. W Polsce był kilkukrotnie, ostatni raz cztery lata temu. Trzyma się dobrze jak na swój wiek. Wychodzi do miasta, czasami na piwo z kolegami. Z emerytury jest zadowolony, ale nie dopytywaliśmy o szczegóły.
Przed chwilą odwiedził nas na chwilę z informacją o śmierci 26-letniej Polki w Londynie, która wracając z pracy do domu natknęła się na strzelaninę i została trafiona przypadkową kulą. Mieszkała w Anglii od trzech lat.
A ja właśnie myślę o pożegnalnej wizycie w Londynie. Oczywiście na rowerze. Jeśli tylko pogoda dopisze, postaram się ten plan zrealizować. Jutro jadę na Bus Station, skąd o wpół do jedenastej odjeżdża autokar do Polski. Chcę zapytać kierowcę o możliwość i koszt przewiezienia bagażu. Nie miałbym wtedy problemu z nadbagażem na lotnisku. Linie Ryanair, którymi będę leciał, zezwalają na przewiezienie bez opłat jednej sztuki bagażu o wadze do piętnastu kilogramów oraz dodatkowo bagażu podręcznego o masie do dziesięciu kilogramów. Asia chce, żebym zabrał wszystko, co kupiliśmy tutaj, do Polski. Jeśli jednak z jakichś powodów nie będzie to możliwe, część rzeczy odsprzedam Andrzejowi. Jest on zainteresowany głównie patelnią, ale i rondelkiem zapewne nie pogardzi.
Jeśli tylko pogoda jutro dopisze, przejadę się po Harlow i porobię trochę zdjęć. Jestem tu już ponad cztery miesiące, a zdjęć wielu się nie dorobiłem. Czas to zmienić.
Jak co dzień rozmawiałem z Asią przez Skype. Stwierdziła, że rzeczywiście widać korzystne zmiany na rynku pracy w kraju. Złożyła kilka podań o zatrudnienie i dostała szybkie zaproszenia na rozmowy kwalifikacyjne. Była na jednej z nich w Lukas Banku. Szukali kogoś do pozyskiwania klientów w terenie, ale może coś bardziej stacjonarnego też się znajdzie. Trzeba być dobrej myśli.
Ja od dwóch tygodni zbieram się do napisania listu do mojego Natwest Banku. Chcę zapytać, czy możliwe jest posiadanie darmowego konta i ewentualne zamknięcie go przez telefon. Nie chcę być ścigany przez Virgin Media za zerwanie umowy o świadczenie usług internetowych. Spróbuje zresztą sprawę załatwić legalnie. Mianowicie mam zamiar przekazać mój sygnał Grześkowi z Tesco. Przyjechał wraz z Robertem dwa miesiące temu i jeszcze nie dorobił się komputera. W piątek wypłata i może coś kupi. Pisałem w tej sprawie do Vigin'a. Odpowiedziano mi, że jest to możliwe i należy skontaktować się z Działem Obsługi Klienta.
Dzisiaj nareszcie udało mi się wstać wcześniej, czyli o trzynastej. Z uwagi na jutrzejsze plany muszę położyć się spać o normalnej porze. Myślę, że to się uda, gdyż spałem dziś około cztery godziny.

Brak komentarzy: