wtorek, 5 czerwca 2007

Pierwszy trening

Nie wspominałem jeszcze, że po wprowadzeniu się do wynajętego domu czekała na nas, a głównie na mnie, miła niespodzianka. Otóż poprzedni lokator zostawił sztangę i hantlę. Co prawda całe obciążenie sztangi razem z gryfem waży niecałe 40 kg, ale na początek dobre i to. Dzisiaj właśnie, po solidnej porcji snu (wstałem o wpół do piątej) i posileniu się, odbyłem pierwszy w Anglii trening siłowy. Zrobiłem wyciskanie sztangi na leżąco, wiosłowanie na plecy oraz klasyczne ćwiczenie na bicepsy. Od razu lepiej się poczułem.
Nie wspomniałem również o innej miłej rzeczy. Otóż w czasie przerw w pracy można za darmo skorzystać z kawy lub herbaty oraz napić się soku (niestety wyjątkowo ohydnego). Można również otrzymać ciepły posiłek, ale to już za opłatą. Nie o tym jednak chciałem pisać. Do kawy lub herbaty większość osób dolewa sobie mleka, które również dostępne jest za darmo. I właśnie to mleko mnie ucieszyło. Bo ja też z niego korzystam, ale bynajmniej nie do kawy czy herbaty, tylko nalewam sobie cały kubek i normalnie sobie piję. W ciągu dwóch przerw w pracy wypijam ponad litr mleka. Ciekawe, czy się zorientują, że nagle więcej tego towaru im schodzi. Na razie korzystam z darmowego białka, ile wlezie.
Dzisiaj jeszcze jadę do pracy, ale kolejne dwa dni są wolne! Dla tych właśnie chwil się żyje. Od dawna wiadomo, że w pracy najważniejsze są: urlopy, wolne dni i przerwy. Planuję zrobić kilka wycieczek rowerowych w celu rozeznania się w okolicy. Muszę jednak powalczyć trochę z przednim kołem od roweru, gdyż jest scentrowane. Szkoda łożyska.
Wczoraj podałem mojemu bezpośredniemu przełożonemu, Grahamowi, numer mojego konta bankowego. Jednak zdążyłem się zorientować, że pierwszą wypłatę otrzymamy w postaci czeku. Długo trwa załatwienie wszelkich formalności, ponieważ centrum finansowe Tesco znajduje się w Cardiff, czyli w Walii.
W pracy radzę sobie coraz lepiej. Już nie tracę czasu na wyszukiwanie miejsca na poszczególne rodzaje mięsa. W dni, w których nie ma dużych dostaw, kończę robotę między piątą a szóstą. A i to po odpowiednim zwolnieniu tempa po drugiej przerwie. Niestety, w sklepie trzeba być do siódmej, jak w umowie stoi napisane. Zatem zwożę powoli puste wózki po mięsie oraz mięso, dla którego zabrakło już miejsca na półkach. Michał z magazynu mówi, że niedługo zorientuję się w dostawach i będę mniej więcej wiedział, ile mięsa przyjdzie danej nocy. Do tej pory jest tak, że nie wiem ile przyjdzie mi mięsa podczas pracy i spieszę się za bardzo. Największe dostawy są w czwartek i piątek. Wtedy to trzeba zaopatrzyć sklep na zakupy weekendowe. Ja czwartki mam wolne, ale w ostatni piątek rzeczywiście musiałem ostro zwiększyć tempo pracy. Zaskoczyli mnie dostawą, co teraz już nie będzie miało miejsca.
Podczas przerwy Radżan, nasz kolega ze zmiany nocnej pochodzący z Bangladeszu, zapytał, jak mi się tu podoba. Powiedziałem, że może być. On na to odparł: „It’s shit, man!”. Jest wyluzowany i nigdy się nie spieszy. Dziewczyny opowiadały, że ma duże powodzenie u płci pięknej i mógłby przebierać w ofertach jak w ulęgałkach. On jednak pewnego razu wziął urlop, pojechał do Bangladeszu, poślubił kobietę z kropką na czole i wrócił do Anglii.

Brak komentarzy: