Dziś o godzinie dziewiątej umówiłem się z Bartkiem na tenisa. Graliśmy w Kortowie na krytym korcie z nawierzchnią dywanową. Kort jest świetny, a nawierzchnia szybka i równa. Poodbijaliśmy ostro dwie godziny. Było fajnie, chociaż czułem jeszcze solidnie w nogach poniedziałkową koszykówkę. Poza tym byłem jeszcze nieswój po grypie żołądkowej. Biegałem jednak ostro, nie oszczędzając się zupełnie. Inaczej nie umiem. Bartek grywa ostatnio regularnie i nie miał ze mną problemów w grze na punkty. Tym bardziej, że nie funkcjonuje u mnie serwis ani odbiór. Po grze odnieśliśmy klucz do recepcji restauracji Przystań Kortowska. Udało nam się przekonać urzędującą tam panią do zapłaty za półtorej godziny gry. Zarezerwowaliśmy też kort na kolejną środę.
Do domu szedłem pół godziny. Mam nadzieję, że do piątku wieczór będę w lepszej formie fizycznej. Nie mam jednak złudzeń, że zregeneruję się do czego czasu całkowicie. A już jutro czeka mnie trening siłowy z Tomaszczukiem. Przy takim natężeniu sportu nie nabiorę w ciągu zimy planowanej wcześniej masy mięśniowej, ale weź tu człowieku zrezygnuj z tych wszystkich wspaniałości!
środa, 28 listopada 2007
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz