poniedziałek, 1 września 2008

I po wakacjach

Sobota upłynęła pod znakiem spotkania rodzinnego. Po Mikołaja przyjechał Marek z Renią i Wiktorem. Teraz zobaczyłem jak na dłoni co to znaczy mieć dwoje małych dzieci. Harmider był nielichy. Przy okazji pobytu w Nagórkach odebraliśmy w końcu nasz aparat cyfrowy z naprawy w Realu. Został on omyłkowo wysłany do Warszawy. Na szczęście udało nam się nie płacić za przesyłkę.
Tego dnia nie grałem w tenisa ani nie trenowałem ciężarami. Czytałem książkę. Tym razem wziąłem na tapetę Toma Clancy'ego i jego "Net Force: Akta". Powieść była dobrze napisana, świetnie się czytało. Wcześniej przeczytałem "Sycylijczyka" pióra Mario Puzo, autora słynnego "Ojca chrzestnego". Nie dorównywała oczywiście historii rodziny Corleone, ale była bardzo dobra.
Trwa US Open. Agnieszka Radwańska jest już w czwartej rundzie, w której zagra z Venus Williams. Nie jest faworytką tego spotkania, ale cały sezon gra równo i w najważniejszych turniejach nie zdarzają jej się porażki z teoretycznie słabszymi rywalkami. W turnieju męskim świetnie grają faworyci, czyli Nadal i Federer. Wczoraj oglądałem mecz Szwajcara z Czechem Stepankiem. Roger w znakomitym stylu wygrał 6:3, 6:3, 6:2. Nadal również jest już w 1/8 finału. Jeszcze nie przegrał w tym turnieju seta.
Wczoraj umówiłem się z Bartkiem na tenisa. Graliśmy singla trzy godziny. Najpierw przez dziewięćdziesiąt minut waliliśmy bez punktów, grzmocąc w prawie każdą piłkę ile fabryka dała. Zmęczyliśmy się tym niemało i postanowiliśmy pograć na punkty. Wygrałem 6:4, 6:1, 6:0. Po raz kolejny przekonałem się, że uderzenie można poczuć grając singla, a nie debla.
Przed grą odwiedziłem babcię i naprawiłem jej tapczan. Tego typu prace domowe nawet lubię. Gorzej, jeśli muszę sprzątać, zmywać czy, nie daj Boże, malować sufity.
Asia dzisiaj zaczyna pracę w gimnazjum nr 7, a Igor naukę w gimnazjum nr 3. Znacznie większy stres przeżywa Asia, jak zawsze.

Brak komentarzy: